Nikt nie zauważył: w lesie pod Bydgoszczą znaleziono 100 tys. rosyjskich żołnierzy
Z ustaleń polskiego wojska wynika, że rosyjska armia przyleciała najpewniej z Rosji, bo w Polsce nie ma rosyjskich żołnierzy. Nie mamy ich też na stanie w magazynach. – Tak to prawda: kilka miesięcy temu na naszych radarach pojawiły się obiekty, które przemaszerowały do Polski z Białorusi – mówi gen. brygady Olgierd Ogar, szef wywiadu wojskowego. – Śledziliśmy przemarsz, ale w okolicach Bydgoszczy straciliśmy ich z oczu. Uznaliśmy, że co z oczu to z serca, i zapomnieliśmy o sprawie. Myśleliśmy o poszukiwaniach, ale były trudne warunki atmosferyczne. Padał deszcz i uznaliśmy, że nam się nie chce. Do tego akurat w telewizji leciał „Szeregowiec Ryan". Czy nasze służby są przygotowane na inwigilację ze strony Kremla? Czy wejście na kolejne szczeble drabiny eskalacyjnej nie sprawi, że spadniemy z niej i wybijemy sobie eskalacyjne zęby? Eksperci są zdania, że Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej mogą siedzieć w różnych lasach i zagajnikach, ale nikt ich nie zauważył. – Są bardzo dyskretni: nie robią hałasu, nie wyrzucają śmieci i nie wyprowadzają psów bez kagańców – kontynuuje Ogar. – Są praktycznie nie do wykrycia. Nie wiadomo, po co żołnierze stacjonowali w podbydgoskim lesie. Rosyjskie Ministerstwo Obrony nie odpowiedziało na nasze zapytanie w tej sprawie. Spekuluje się, że chcieli zobaczyć słynną na cały świat bydgoską Wenecję. Inna wersja twierdzi, że to goście imprezy-niespodzianki z okazji urodzin Grzegorza Brauna. Najprawdopodobniej jednak po prostu się zgubili. Do czasu wyjaśnienia sprawy, władze proszą Polaków o cierpliwość i zwrócenie uwagi na ewentualne niecodzienne zachowania w lesie. – Jeśli zobaczycie grupę osób robiących pompki w mundurach lub gotujących kwas chlebowy na ognisku, prosimy o zgłoszenie tego odpowiednim służbom – kończy Ogar. – Nic z tym nie zrobimy, ale przynajmniej będziemy mieli porządek w papierach. To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.