Radość 300-latka z Poznania. Poczuł, że zegar biologiczny tyka, więc spłodził dwadzieścioro dzieci
Krzysztof to znany i uwielbiany sąsiad mieszkańców Wildy zamieszkały przy zbiegu ulic Józefa Garczyńskiego i Ignacego Prądzyńskiego, na terenie ogrodzonego placu zabaw. 300-latek może się również pochwalić mianem dębu szypułkowego i zabytkowego pomnika przyrody.
Od trzech stuleci szalał na osiedlu i swawolom nie było końca. Nie w głowie było mu rozmnażanie i pielęgnacja żołędzi. Mężczyzna cenił sobie życie kawalera i płynące ze stanu rzeczy korzyści.
Ale skończył już 300 lat i postanowił, że to najwyższy czas, by w końcu się ustatkować.
Inne drzewa od dawna przewracały liśćmi rozczarowane egoistyczną postawą Krzysztofa. Powtarzały mu, że powinien przedłużyć swój ród i sprawić sobie drzewko. Albo dwadzieścia.
W końcu w Krzysztofie odezwał się instynkt tacierzyński i z pomocą Zarządu Zieleni Miejskiej wyhodował 20 sadzonek, z których wyrosło 20 młodych Krzyśków.
Ojciec jest wniebowzięty, ale patrzy na sprawę realistycznie. Zdaje sobie sprawę, że nie da rady zaopiekować się całą dwudziestką Krzyśków, więc część z nich oddał radzie osiedlowej, a część szkołom podstawowym w Poznaniu.
Dzięki temu dalej może wieść rozległe życie na Wildzie bez docinków o byciu bezdzietnym lambadziarzem.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.