Czytamy polskie wydanie autobiografii księcia Harry'ego "Ten drugi" [FRAGMENTY]

Szymon Żurawski
12 lutego 2023, 09:05 • 1 minuta czytania
Jaka jest najlepsza autobiografia, jaką przeczytałem w tym roku? Oczywiście „Zielone światła”. Matthew McConaughey w swojej książce opowiada o swoim pięknym i ciekawym życiu w pasjonujący sposób. Ale przeczytałem też książkę „Ten drugi” i… to też jest ciekawa pozycja. Zapraszam na część pierwszą fragmentów z tego światowego bestsellera.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy zapoznałem się z polskim przekładem autobiografii księcia. Już sam wstęp jest pełen życia i zakulisowych walk. Niczym w „Grze o tron” trafiłem w sam środek zamieszania.


1. UWERTURA

"To właśnie tam w końcu przeszliśmy do rzeczy. 

Próbowałem wyłożyć swój punkt widzenia. Nie szło mi najlepiej. Denerwowałem się, próbując utrzymać emocje na wodzy, a jednocześnie starając się być zwięzłym i precyzyjnym. Przyrzekłem sobie, że nie dopuszczę do przerodzenia się tego spotkania w kolejną kłótnię. Ale szybko przekonałem się, że to nie zależy ode mnie.

Tata i Willy mieli swoje role do odegrania i przybyli gotowi do walki. Za każdym razem, gdy przedstawiałem nowe wyjaśnienie, nowy kierunek myślenia, jeden lub obaj przerywali mi. Szczególnie Willy nie chciał o niczym słyszeć. Po tym, jak kilkukrotnie mnie uciszył, zaczęliśmy się kłócić, mówiąc to samo, co mówiliśmy od miesięcy – od lat. Atmosfera zrobiła się tak gorąca, że tata uniósł ręce. 

– Dość tego! 

Stanął pomiędzy nami, patrząc w górę na nasze rozpalone twarze. – Proszę, chłopcy, nie zamieniajcie reszty moich dni w udrękę. Jego głos brzmiał zgrzytliwie, krucho. Jeśli mam być szczery: staro. Pomyślałem o dziadku. 

W jednej chwili coś się we mnie poruszyło. Spojrzałem na Willy’ego, naprawdę na niego spojrzałem, może po raz pierwszy od czasu, gdy byliśmy chłopcami.

Zobaczyłem wszystko: znajomy grymas, który domyślnie przybierał w kontaktach ze mną, niepokojącą łysinę, bardziej zaawansowaną niż moja; jego słynne podobieństwo do mamy, które zmniejszało się z czasem. Z wiekiem. Pod pewnymi względami był moim odbiciem w lustrze, pod innymi – przeciwieństwem. Mój ukochany brat, mój prze- śladowca – jak do tego doszło?"

Nieźle. A nie przeczytałem nawet dwudziestu stron!

Pierwsze rozdziały dotyczą wydarzenia, które na zawsze naznaczyło Harry’ego. Śmierć Diany wyziera na nas z każdej strony i powraca czasami w momentach, gdy jako czytelnicy zupełnie się tego nie spodziewamy. To wstrząsająca historia chłopca, który stracił matkę. Gdyby książka skończyła się w okolicach 64 strony, to byłaby to po prostu (krótka) wzruszająca opowieść, która chwyta za serce i zmusza do refleksji. Niestety, książka ma ciąg dalszy. Trudne relacje z prasą i opinią publiczną towarzyszyły mu praktycznie od narodzin. Ale pierwszy punkt wrzenia osiągnęły w okolicach 2002 roku, czyli 50. rocznicy rządów królowej Elżbiety. Gdy rozmyślał nad umiejętnościami swojej „buni”, która potrafiła ukrywać wszystkie swoje emocje, zaczął zastanawiać się, czy nie jest adoptowany. I to zaprzątało jego głowę. Z drugiej strony obawiał się, że przez przypadek wywoła skandal, który przyćmi uroczystości babci.

2. BYĆ JAK BUNIA

"Powodów mojego zdenerwowania było kilka, ale głównym z nich był rozwijający się skandal. Tuż przed jubileuszem jeden z dworzan wezwał mnie do swojego małego gabinetu i prosto z mostu spytał: 

– Harry, czy ty bierzesz kokainę? Powtórka mojego lunchu z Markiem. – Co? Czy ja...? Jak ktoś mógłby...? Nie! – Hm. No dobrze. Czy ktoś mógł ci zrobić zdjęcie? Czy to możliwe, że ktoś gdzieś może mieć zdjęcie, na którym zażywasz kokainę? – Boże, nie! To niedorzeczne! Skąd ten pomysł? 

Wyjaśnił, że zwrócił się do niego redaktor gazety, który twierdził, że wszedł w posiadanie zdjęcia przedstawiającego księcia Harry’ego wciągającego kreskę. 

– Kłamie. To nieprawda. 

– Rozumiem. Tak czy inaczej, ten redaktor jest gotów zamknąć zdjęcie w swoim sejfie na zawsze. Ale w zamian chce usiąść z tobą i wyjaśnić ci, że to, co robisz, jest bardzo szkodliwe. Chce dać ci kilka życiowych rad. 

– Ach. To straszne. I przebiegłe. Szatańskie, tak naprawdę, bo jeśli zgodzę się na to spotkanie, to przyznam się do winy. 

– To prawda. 

Powiedziałem sobie: po Odwykowej Wariatce chce mnie dopaść reszta. Ona zaliczyła trafienie, a teraz jej konkurenci sukcesywnie próbują pójść w jej ślady. 

Kiedy to się skończy? 

Zdałem sobie sprawę, że redaktor nic nie miał, że działał po omacku. Widocznie usłyszał jakąś plotkę i chciał podjąć trop. Tylko spokojnie, powtarzałem sobie, a następnie zasugerowałem dworzaninowi, żeby sprawdził blef dziennikarza – energicznie zaprzeczył oskarżeniu i odmówił współpracy. A przede wszystkim żeby nie zgodził się na proponowane spotkanie. 

– Nie zamierzam ulegać szantażowi. Dworzanin skinął głową. Załatwione. Oczywiście... w tym czasie brałem kokainę."

Brawo Harry! Takiego Cię kochamy! Następnie Harry uważa, że dobrze poradził sobie z blefem dziennikarza i nawet po latach jest z siebie zadowolony. Ten „heroiczny stoicyzm” pozwolił mu uwierzyć, że jest podobny do Elżbiety i jednak nie jest adoptowany. Czy są w tej książce momenty dziwaczne? Oczywiście, cała masa.

3. HARRY WINDSOR I TAJEMNICZY LAMPART

"Nagle ktoś zawołał: – Ej! Ktoś inny krzyknął: – Co, do...! 

Wszyscy naraz się odwróciliśmy. Tuż przy wejściu do namiotu ukazał się płowy ogon, ze świstem tnący powietrze. 

Lampart! Wszyscy zamarli. Oprócz mnie. Zrobiłem krok w jego stronę. Marko złapał mnie za ramię. Lampart odszedł, jak primabalerina, przecinając ścieżkę, którą szedłem chwilę wcześniej. Odwróciłem się w porę, by zobaczyć, jak dorośli patrzą na siebie z otwartymi ustami. „Ja pierdolę”. Potem ich oczy zwróciły się na mnie. „Ja pierdooolę”. 

Wszyscy myśleli o tym samym i wyobrażali sobie ten sam nagłówek na całą stronę w krajowych gazetach. 

„Książę Harry rozszarpany przez lamparta”. Świat zachwiałby się w posadach. Spadłyby głowy. W ogóle o tym nie myślałem. Myślałem o mamie. Ten lampart był oczywiście znakiem od niej, posłańcem, którego wysłała, by powiedzieć, że wszystko jest w porządku. I wszystko będzie dobrze. 

Jednocześnie pomyślałem też: o zgrozo! A gdyby mama wróciła z ukrycia tylko po to, by się dowiedzieć, że jej młodszy syn został pożarty żywcem?"

Szczególnie urzekające są fragmenty dotyczące polowania.

4. ZNACZENIE KRWIĄ

"Gdy zabiłem po raz pierwszy, Tiggy powiedziała: – Brawo, kochanie! 

Włożyła swoje długie, smukłe palce w ciało królika, pod strzęp rozerwanego futra, wydobyła trochę krwi i rozsmarowała ją z czułością na moim czole, policzkach i nosie. 

– Teraz – powiedziała swoim zachrypniętym głosem – jesteś naznaczony. 

Znaczenie krwią – odwieczna tradycja. Okazanie szacunku zabitemu zwierzęciu, akt przymierza ze strony myśliwego. Także zaznaczenie przejścia z chłopięctwa w... nie, nie męskość. Ale coś w tym rodzaju."

Wiem, że są miejsce (tak, tak, redakcjo „Gazety Łowieckiej”, na was patrzę), w których te fragmenty książki od dawno robią furorę.

Momentami miałem wrażenie, że Harry trochę zrzuca odpowiedzialność za swoje decyzje na innych. Najlepszym przykładem jest tutaj historia jego słynnego przebrania w 2005 roku. Okazuje się, że za skandal, który wtedy wybuchł odpowiedzialni byli…

5. AFERA KOSTIUMOWA

"Lubiłem jego nową dziewczynę. Była beztroska, słodka, uprzejma. 

Spędziła swój gap year we Florencji, znała się na fotografii i sztuce. I na ciuchach. Uwielbiała ciuchy. 

Na imię miała Kate. Zapomniałem, jaki tubylczy albo kolonialny strój miała na sobie na przyjęciu, ale z jej pomocą Willy wybrał sobie coś w rodzaju... kociego stroju. Opięta panterka z (o ile mnie pamięć nie myli) sprężystym, elastycznym ogonem. Przymierzył ten strój i pokazał się nam – wyglądał jak skrzyżowanie tygrysa z Barysznikowem.

Kate i ja bawiliśmy się wspaniale, wytykając go palcami i turlając się po podłodze. 

To było prześmieszne, zwłaszcza w trzyczęściowym lustrze. Ale właśnie o śmieszność, jak oboje orzekli, chodziło w tej nadchodzącej imprezie. Lubiłem patrzeć, jak Kate się śmieje. Co więcej, lubiłem doprowadzać  ją do śmiechu. I byłem w tym naprawdę dobry.

Niemądra strona mojej osobowości, tak doskonale widoczna, łączyła się z jej niemądrą stroną, znakomicie zakamuflowaną. Ilekroć martwiłem się, że to Kate będzie kobietą, która zabierze mi Willy’ego, pocieszałem się myślą o wszystkich naszych przyszłych wspólnych atakach śmiechu i mówiłem sobie, jak to będzie wspaniale, kiedy będę miał prawdziwą dziewczynę, która będzie mogła śmiać się razem z nami. Może będzie to Chelsy. 

Może, pomyślałem, uda mi się rozśmieszyć Kate moim kostiumem. 

Ale jaki ma być? Czym Harold ma zostać? To był teraz stały temat naszych rozmów. 

(…)

Wędrowałem między rzędami wieszaków, grzebiąc między nimi, i nie znajdowałem nic, co by mi się podobało. Czas mijał nieubłaganie, więc ostatecznie zawęziłem swoje opcje do dwóch. 

Mundur brytyjskiego pilota. I mundur nazistowski w kolorze piaskowym. Z opaską ze swastyką. I wojskową czapką. Zadzwoniłem do Willy’ego i Kate spytać, co sądzą. Nazistowski mundur, orzekli."

Harry miał wtedy dwadzieścia jeden lat i wiadomo, że w młodości robi się bardzo głupie rzeczy.

Ba! To nawet powinien być czas, gdy jesteśmy przygłupami i robimy głupie rzeczy. Ale zrzucanie odpowiedzialności na brata i jego dziewczynę wydaje się trochę słabe.

A to czytamy 100 stron dalej we fragmencie o podróży do Berlina w 2010:

6. AFERA KOSTIUMOWA REDEMPTION

"W ramach dalszego ciągu naszych rozmów sprzed pięciu lat, po skandalu z nazistowskim mundurem, JLP zorganizował mi podróż do Berlina.  (…) Już wcześniej zrozumiałem, że moje zdjęcie w nazistowskim mundurze to wynik rozmaitych błędów i ignorancji, bezmyślności i wad charakteru. Była to również konsekwencja niewyedukowania. Nie mam na myśli wyłącznie niedostatecznej wiedzy wyniesionej ze szkoły. Sam także zaniedbałem własną edukację. Za mało wiedziałem na temat nazizmu, za mało się uczyłem, nie zadawałem odpowiednich pytań moim nauczycielom, a także ocalałym i ich rodzinom. 

Obiecałem sobie, że się poprawię. Inaczej nie mógłbym stać się człowiekiem, którym pragnąłem być."

Wróćmy do 2005 roku. Harry kilka razy powtarza, że bardzo długo wierzył w to, że jego mama sfingowała swoja śmierć i ukrywa się przed światem.

7. ZDJĘCIA

"Nie wiedziałem. Nawet mi się to nie śniło. Mówiono mi, że paparazzi ścigali mamę, że polowali na nią jak stado dzikich psów, ale nigdy nawet sobie nie wyobrażałem, że jak dzikie psy rzucili się także na jej bezbronne ciało. Nie zdawałem sobie sprawy wcześniej, że ostatnią rzeczą, jaką mama zobaczyła na tym świecie, była lampa błyskowa. 

Chyba że... Teraz przyglądałem się mamie uważniej: żadnych widocznych obrażeń. Osunęła się, była nieprzytomna, ale ogólnie... w porządku. Nawet lepiej. Jej ciemny blezer, jej błyszczące włosy, jej promienna cera – lekarze w szpitalu, do którego została przewieziona, nie mogli się powstrzymać od uwag na temat jej urody. Patrzyłem, próbowałem się rozpłakać, ale nie mogłem, była tak urocza, tak żywa. 

Może zdjęcia, które JLP zatrzymał, były bardziej konkretne. Może ukazywały śmierć bardziej bezpośrednio. Jednak nie zastanawiałem się zbytnio nad tą możliwością. Gwałtownie zamknąłem teczkę i powiedziałem: 

– Ona się ukrywa. 

Poprosiłem o te akta, ponieważ poszukiwałem dowodu, tymczasem ta teczka nie dowodziła niczego, poza tym, że mama brała udział w wypadku samochodowym, po którym ogólnie sprawiała wrażenie nietkniętej, i że ci, którzy ją ścigali, nie przestali jej napastować.

I to wszystko. Nie znalazłem dowodu, raczej kolejne powody do wściekłości. W tym małym biurze, siedząc nad tą żałosną tekturową kopertą, czułem, jak wszystko zasłania czerwona mgła, a właściwie nie mgła, lecz ulewa."

Niepokojące? Być może.

Następnie przechodzimy do najnudniejszej moim zdaniem części książki - WOJSKOWYCH LAT HARRY'EGO.

8. HARRY JEDZIE NA WOJNĘ

"Helikoptery apache miały ksywę „Brzydal”. Mój osobisty sygnał wywoławczy brzmiał „Wdowa Sześć Siedem”. Baxter powiedział, że mam łapać zestaw słuchawkowy i witać się. – Przedstaw się. Kiedy się przedstawiałem, wszystkie głosy ożywały, zaczynały zwracać się do mnie. Były jak pisklęta domagające się nakarmienia. Pokarmem była informacja. 

– Kim jesteś? Co się dzieje na dole? Dokąd lecę? 

Oprócz informacji najczęściej potrzebowali zezwoleń. Na wejście w moją przestrzeń albo na opuszczenie jej. Zasady zabraniały pilotom przelatywania nam nad głową bez upewnienia się, że jest bezpiecznie, że nie doszło do bitwy, że baza Dwyer nie została rozstrzelana z ciężkich dział. Innymi słowy, chyba byliśmy w „gorącej” ograniczonej strefie operacyjnej.

A może w „zimnej”? Jeśli chodzi o wojnę, wszystko obracało się wokół tych dwóch biegunów. Działania wojenne, pogoda, woda, żywność – gorące czy zimne? 

Lubiłem tę rolę, strażnika ograniczonej strefy operacyjnej. Podobała mi się myśl, że blisko współpracuję z najlepszymi z najlepszych, że jestem oczyma i uszami tych wysoko wykwalifikowanych mężczyzn i kobiet, ostatnim ogniwem łączącym ich ze stałym lądem, ich alfą i omegą.

Byłem... ZIEMIĄ. "

W tak pasjonujący sposób Harry wspomina swój czas, spędzony przed ekranami jako kontroler przestrzeni powietrznej w bazie Dwywer, w Afganistanie.

Często podnoszone są głosy, że monarchia jest symbolem nierówności społecznych oraz ekonomicznych.

Że jej przedstawiciele nie idą z duchem czasu, są konserwatywni i wykazują się brakiem elastyczności w stosunki do zmian.

Nic bardziej mylnego!

9. WIATR ZMIAN "Miałem wrażenie, że w każdym odwiedzanym miejscu każą mi po- sadzić co najmniej jedno drzewo. Królewska tradycja – postanowiłem jednak uzupełnić ją o dodatkowy element. Zazwyczaj w takich sytuacjach drzewo już jest wsadzone w ziemię, a twoim zadaniem jest tylko symboliczne przysypanie dziury. Ja jednak uparłem się, że starannie ją wypełnię, a potem podleję sadzonkę. Ludzie wydawali się zszokowani. Uważali to za radykalne zerwanie z obowiązującym zwyczajem. 

Tłumaczyłem im: – Chcę po prostu, żeby drzewo przeżyło."

REBEL, REBEL.

Jeżeli ktoś lubi opisy bitew i strzelania z helikoptera do wrogów i walk na pustyni to jest tego pełno.

Ale prawdziwa walka Harry’ego miała się rozegrać, dopiero gdy kończył powoli swoją służbę. Jako doświadczony żołnierz wpadł na pomysł zorganizowania International Warrior Games (paraolimpiady dla żołnierzy). Potrzebował tylko zdobyć na nie pieniądze.

10. WINDSOROWIE: WOJNA BOHATERÓW

"Potem odezwałem się do Willy’ego. Spodziewałem się, że będzie zachwycony. 

Zamiast tego dał wyraz irytacji. Szkoda, że o niczym mnie nie poinformowałeś, oznajmił. 

Myślałem, że przekazano ci plany, powiedziałem. Narzekał, że wyzeruję konto Royal Foundation. To absurd, wykrztusiłem. Powiedziano mi, że na start wystarczy tylko półmilionowy grant, co stanowiło niewielki ułamek środków fundacji. Poza tym pieniądze pochodziły z założonego przeze mnie funduszu pomocowego dla weteranów. Resztę kosztów mieli pokryć darczyńcy i sponsorzy. 

O co tu chodzi? zastanawiałem się. A potem zrozumiałem. O Boże, rywalizacja między braćmi. Ukryłem twarz w dłoniach. Naprawdę nadal w to brniemy? Konflikt 

Następcy z Zastępcą? Nie jesteśmy za starzy na te dziecięce przepychanki? Zresztą jeśli Willy naprawdę chce ze mną rywalizować, jeśli naprawdę mamy uczestniczyć w jakiejś prywatnej dwuosobowej olimpiadzie, to przecież i tak powinien zdawać sobie sprawę, że wysforował się daleko do przodu i nigdy nie zdołam go dogonić. Ożenił się, zaraz miało mu się urodzić dziecko, a tymczasem ja jadłem żarcie na wynos nad zlewem w kuchni. I to nie nad własnym zlewem – nadal mieszkałem u taty! 

Stary, zawody skończone. Wygrałeś."

Krótko później Harry rezygnuje z wojska i zaczyna imprezować.

W książce znajdziemy kilka opisów psychodelicznych tripów, imprez w domu Courtney Cox (Monica z Przyjaciół) czy spotkań z głosem Batmana. Najważniejsze jednak przed nami, czyli jak TO się zaczęło? Mogliśmy dowiedzieć się tego z fantastycznego serialu Netflixa, ale z przyjemnością przeżyłem to jeszcze raz.

11. JAK HARRY POZNAŁ MEGHAN?

"Siedziałem właśnie w Nott Cott i przeglądałem Instagram, gdy nagle wyświetliło mi się wideo z moją przyjaciółką Violet. I jakąś młodą kobietą. Na nagraniu bawiły się nową aplikacją pozwalającą nakładać na zdjęcia śmieszne filtry. Violet i jej towarzyszka miały więc psie uszy, psie nosy, a z ust zwisały im długie czerwone psie jęzory. Pomimo tej śmiesznej psiej animacji nagle cały się wyprostowałem. Ta kobieta obok Violet... mój Boże. Obejrzałem wideo kilka razy, aż w końcu zmusiłem się do odłożenia telefonu. Po chwili wziąłem go i obejrzałem nagranie ponownie. Zjeździłem cały świat, dosłownie z góry na dół. Skakałem z kontynentu na kontynent. Spotkałem setki tysięcy osób, moje ścieżki przecięły się z niewiarygodnie liczną grupą ludzi spośród siedmiu miliardów mieszkańców tej planety. Przez trzydzieści dwa lata oglądałem przesuwające się jak na taśmociągu twarze kolejnych ludzi, a jedynie garstka z nich zainteresowała mnie na tyle, żebym spojrzał na nie po raz drugi. Ta kobieta zaś sprawiła, że taśmociąg się zaciął. Roztrzaskała go na kawałki. 

Nigdy dotąd nie widziałem kogoś tak pięknego. "

Tutaj postawmy na razie kropkę. A do przygód Harry’ego wrócimy już w przyszłym tygodniu. To ASZdziennik, ale książka „Ten Drugi” jest już do zamówienia w wydawnictwie Marginesy.