Bohaterska interwencja Brauna w szkole. Uczniowie byli za mało antyukraińscy [PRAWDA]
Nauczycielka pożaliła się posłowi, że za udział w akcji "Stop ukrainizacji Polski" powinna ją czekać pochwała. A zamiast tego dyrektor miał wobec niej wszcząć postępowanie dyscyplinarne.
Wszystko przez skargę, jaką na nauczycielkę złożyło kilkudziesięciu uczniów narodowości ukraińskiej.
Jako dowód uczniowie przedstawili dyrekcji ulotkę z przekreśloną flagą Ukrainy, jaką podczas pikiety miała mieć przy sobie nauczycielka.
Na szczęście sprawą zainteresował się Grzegorz Braun, który stwierdził, że należałoby "zbojkotować" tych uczniów.
Braun zażądał od władz szkolnych dokumentów, w których znajdowały się dane uczniów. Poseł zadzwonił też po policjantów, by ci przyjechali na miejsce i brali udział w jego poselskiej interwencji. Nie chciał podać jej celu, bo ta "materia należy do posła".
- W jakim państwie my jesteśmy, jeżeli kilkudziesięciu uczniów ukraińskich inicjuje nagonkę na Polkę, nauczycielkę, a dyrekcja szkoły realizuje bezkrytycznie wytyczne uczniów ukraińskich? - pytał wicedyrektora Braun.
Posła nie przekonywało stwierdzenie, że dobro dziecka w szkole jest najważniejsze, bo kontynuował swoją interwencję, która łącznie trwała półtorej godziny.
Po konsultacji z prawnikiem władze szkoły poinformowały posła, że mogą udostępnić mu dane, o które prosi, ale mają na to 14 dni. Tym samym Braun, nie dostał tego, o co prosił, ale przynajmniej zepsuł innym dzień i przypomniał, że wciąż zaciekle onucuje.
Klasyczny Braun.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.