Niepewni siebie naukowcy udowodnili: jedna krytyka liczy się bardziej niż sto pochwał

Zosia Sokołowicz
Wszyscy naukowcy z syndromem oszusta potwierdzili: aby wyrównać szkody wyrządzone jedną krytyką, konieczne jest ponad sto pochwał takiej samej lub większej wagi.
Fot. 123rf.com
Zależność tę wytłumaczył, jak umiał, dr hab. Jeremi Przybornik z Instytutu Zależności Matematyczno-Psychologicznych w Sztokholmie:

– Wszystko wskazuje na to, że siła rażenia jednej krytyki na psychikę, ale i zbiorowe morale, jest ponad stukrotnie większa od siły pochwały, nawet jeżeli nadawcą pochwały jest autorytet lub osoba, której chcemy zaimponować – mówi.

– Oznacza to, że nawet jeżeli w ciągu tygodnia pracy zbierzemy sto wyrazów uznania, wystarczy, weźmy na to, jeden mail od szefa sugerujący, że nie jesteśmy najlepsi w swojej dziedzinie, aby przekreślić wszystko, co osiągnęliśmy przez cały tydzień. Ale mogę się mylić – dodaje łamiącym się głosem.


Innym przykładem tego mechanizmu w życiu codziennym jest otrzymanie złośliwego lub zwyczajnie nieprzyjemnego komentarza od nieznajomego w internecie w zestawieniu z opiniami naszych najbliższych. Zgodnie z najnowszymi wynikami badań, opinie najbliższych w takim wypadku nie mają znaczenia.

Nie jest jeszcze jednak pewne, czy osiągnięcie to zostanie zawarte w oficjalnych publikacjach naukowych – krótko po ogłoszeniu otrzymanych wyników badacze mieli bowiem usłyszeć od swojego superwizora: "A wy nie macie nic ważniejszego do roboty?".

W sumie to pewnie ma rację. Tak jak ostatnio, gdy mówił, że z nich "to tacy matematycy-psychologowie, jak z koziej d*py trąba".

Więc może właściwie nie powinniśmy o tym pisać...

Aaa, dobra, zignorujcie ten artykuł. Nieważne.

To jest ASZdziennik, ale to może być prawda. Nie wiemy.