Punkt zwrotny w związku. Chłopak tłumaczy dziewczynie, że jego limitowane figurki to nie lalki
Zamieszanie na jednym z krakowskich osiedli. To miało być zwyczajne weekendowe popołudnie, gdy nagle dało się usłyszeć głos zdesperowanego mężczyzny: "To nie są żadne lalki, to limitowane edycje kolekcjonerskich figurek!".
- Dobrze, że mieszkamy na nowym, prestiżowym osiedlu, więc nasze ściany są zrobione z drogiej dykty. Dzięki temu możemy wszystko zawsze dobrze usłyszeć - tłumaczy kobieta.
- Słyszałam od znajomej spod piątki, że pół ich mieszkania zawalone tymi figurkami. Batmany, Supermany i inne dinozaury. Figurki często mają jakieś cudaczne bronie i miecze - zdradza nam sąsiadka.
Redakcji ASZdziennika udało się dotrzeć do wspomnianego "kolekcjonera". Okazał się nim 36-letni mężczyzna, który zgodził się udzielić krótkiej wypowiedzi:
- Przyznaję, że sprawa nie jest prosta, chociaż nie nazwałbym tego jeszcze dramatem - tłumaczy nam mężczyzna, który swoje figurki porównuje do małych dzieł sztuki.
- Rozumiem, że na parapecie rzeczywiście mogłyby postać pelargonie, ale czy jakieś krzaki mogą konkurować z limitowaną edycją figurki Kapitana Ameryki z 1995 roku z ruchomymi przegubami, zapasową głową i doczepianą imitacją miotacza ognia, który świeci w nocy jak lampka? No właśnie - podkreśla mężczyzna, dodając lekko zmartwiony:
- Do dramatu to może dojdzie, kiedy moja dziewczyna dowie się, ile to kosztowało i że w tym półroczu nie naprawimy lodówki.
To jest ASZdziennik, wszystkie wydarzenia i cytaty został zmyślone.