Punkt zwrotny w związku. Chłopak tłumaczy dziewczynie, że jego limitowane figurki to nie lalki

Paweł Mączewski
Zamieszanie na jednym z krakowskich osiedli. To miało być zwyczajne weekendowe popołudnie, gdy nagle dało się usłyszeć głos zdesperowanego mężczyzny: "To nie są żadne lalki, to limitowane edycje kolekcjonerskich figurek!".
Fot. 123rf.com
Świadkami zajścia byli sąsiedzi spod trójki, według których tego rodzaju sytuacje zdarzają się co jakiś czas. Podobno mieszka tam młoda para, w której mężczyzna jest zapalonym kolekcjonerem figurek ze swoich ulubionych filmów, komiksów i gier.

- Dobrze, że mieszkamy na nowym, prestiżowym osiedlu, więc nasze ściany są zrobione z drogiej dykty. Dzięki temu możemy wszystko zawsze dobrze usłyszeć - tłumaczy kobieta.

- Słyszałam od znajomej spod piątki, że pół ich mieszkania zawalone tymi figurkami. Batmany, Supermany i inne dinozaury. Figurki często mają jakieś cudaczne bronie i miecze - zdradza nam sąsiadka.


Redakcji ASZdziennika udało się dotrzeć do wspomnianego "kolekcjonera". Okazał się nim 36-letni mężczyzna, który zgodził się udzielić krótkiej wypowiedzi:

- Przyznaję, że sprawa nie jest prosta, chociaż nie nazwałbym tego jeszcze dramatem - tłumaczy nam mężczyzna, który swoje figurki porównuje do małych dzieł sztuki.

- Rozumiem, że na parapecie rzeczywiście mogłyby postać pelargonie, ale czy jakieś krzaki mogą konkurować z limitowaną edycją figurki Kapitana Ameryki z 1995 roku z ruchomymi przegubami, zapasową głową i doczepianą imitacją miotacza ognia, który świeci w nocy jak lampka? No właśnie - podkreśla mężczyzna, dodając lekko zmartwiony: 

- Do dramatu to może dojdzie, kiedy moja dziewczyna dowie się, ile to kosztowało i że w tym półroczu nie naprawimy lodówki.

To jest ASZdziennik, wszystkie wydarzenia i cytaty został zmyślone.