Koszmar fana horrorów. Poranne zebrania w korporacji straszniejsze niż wszystkie części Hellraisera

Paweł Mączewski
Ku przestrodze! Ten śmiałek sądził, że już nic go nie przestraszy. Do czasu, aż nie zaczął pracować w korporacji w "młodym i prężnie rozwijającym się zespole". - To tak jakby było się częścią obrazu piekła z "Boskiej Komedii" Dantego. Tylko wszyscy są tu ubrani smart casual. 
Fot. 123rf.com
- To zaczyna się już przy porannej kawie. Przy automacie gromadzi się grupa osób z pustymi kubkami, czekająca na swoją kolej, by je napełnić - zdradza mężczyzna, który prosił o anonimowość, bo podpisał oświadczenie, że nie będzie działać na szkodę wizerunku firmy. 

 - Bardziej wypoczęta część jest już w stanie składać jakieś proste zdanie. Komentują pogodę, chwalą się zdjęciami swoich bąbelków, którym wychodzą pierwsze ząbki. Pozostali jedynie przysłuchują się temu i raz po raz wydają z siebie niegłośne pomruknięcia - tłumaczy i dodaje: - To trochę taki "Świt żywych trupów", ale połączony z "Dniem świstaka", bo nazajutrz wydarzy się dokładnie to samo. 


Pracownik korporacji tłumaczy, że jeżeli się nam poszczęści, to przez cały dzień szef będzie na spotkaniach. Gorzej, jeżeli akurat jest w biurze i ma do nas "asapową" sprawę z "deadline'em" na za pół godziny. 

- Możemy przed nim uciekać, chować się w toalecie lub pokoju socjalnym, ale to na nic. Podobnie jak w slasherach antagonista zawsze dogoni swoją ofiarę, tak i tutaj przełożony zawsze znajdzie sposób, by nas dorwać - przyznaje mężczyzna.

Wtedy nadchodzi jeden najważniejszych momentów dnia, zaraz po tym, gdy do firmy przychodzi "Pan kanapka": ZEBRANIE. To na nim wszyscy pracownicy dowiadują się od szefa, że wszystko jest super, ale tak naprawdę to wszystko jest źle i trzeba jeszcze bardziej wziąć się do pracy.

Po tym następuje segment poświęcony prezentacjom, dzięki którym cały zespół może przypomnieć sobie, jak daleko jest od założonych wcześniej celów i czego nie uda im się zrobić pod koniec czwartego kwartału. 

- To ważne, by w tym momencie nawiązywać kontakt wzrokowy z szefem, dając mu do zrozumienia, jak bardzo jest to dla nas ważne - mówi mężczyzna. Podkreśla, że pod żadnym pozorem nie można zdradzić, co się naprawdę czuje, bo wtedy można skończyć z wyrazem twarzy, jak ten Jacka Nicholsona z filmu "Lśnienie".
Później następuje lekkie rozluźnienie, bo oprócz bieżących spraw zostaje już tylko przeczytanie i odpisanie na kilkaset zalegających na skrzynce maili oznaczonych, jako "WAŻNE" i "PILNE" lub zaczynających się tytułem "Re:Re:Re:Re:". 

- Jest taka scena w jednym z "Hellraiserów", gdy wysłannik piekła chwali się bohaterce bolesnymi atrakcjami swojego mrocznego wymiaru. Najwyraźniej ten koleś nigdy nie brał udziału w wideorozmowie, gdzie przerywa ci wifi i całość przypomina film poklatkowy, który TRWA. CAŁĄ. WIECZNOŚĆ - kwituje. 

To jest ASZdziennik, wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.