Karnowski grozi ludziom, którzy chcą rozpadu rządu. Że będą mieć duży grzech
W świecie poważnej polityki słychać głosy, że być może rozpisane zostaną przedterminowe wybory. Powodem miałby być konflikt w łonie Zjednoczonej Prawicy (to znaczy Ziobro ma beefa z Kaczyńskim, Kaczyński ma beefa z Gowinem, a Gowin i Ziobro też mają beefa między sobą). Czy jednak Bóg pochwala rozpad obecnego rządu? Jak twierdzi Michał Karnowski: nie.
- Nie wiem, czy tylko polityczny - dodał następnie, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, że mogłoby tutaj chodzić o jakąś metaforę czy coś.
Jak na groźbę redaktora "Sieci" zareagowali krnąbrni opozycjoniści, którzy najwyraźniej w głębokim poważaniu mają swe życie wieczne?
Wiadomo już, że grzechu nie zląkł się Włodzimierz Czarzasty, który był w PZPR, potrafi poturbować dziennikarza TVP i w ogóle ma to wszystko gdzieś. Nieustraszony jest też Szymon Hołownia, który uważa, że on zna się na boskim planie lepiej od Karnowskiego, ale jest gotów podyskutować. Borys Budka wstępnie jest na "nie" (choć zastrzega, że w Platformie jest miejsce dla konserwatywnego skrzydła), a Paweł Kukiz nie wie, o co chodzi.
Nowy grzech wymyślony przez Karnowskiego spodobał się za to biskupom. Jak ogłosił już rzecznik Episkopatu, niebawem pytanie "czy przyczyniałeś się do rozpadu rządu?" trafi do działu "Rachunek sumienia" w książeczkach do nabożeństwa.
Wycofa się je dopiero, jeśli PiS przegra wybory.
To jest ASZdziennik. Trochę zmyśliliśmy, ale wypowiedź Karnowskiego jest prawdziwa.