Rząd rozpoczął wyklejanie kart na wybory. Identyfikacja nadawcy będzie niemożliwa
Sprzedaż prasy drukowanej w Polsce wzrosła o 420 proc. w stosunku do 2019 roku po decyzji rządu o przeprowadzeniu w Polsce wyborów prezydenckich mimo epidemii - poinformował GUS. Rząd rozpoczął interwencyjny skup dzienników i czasopism: potrzebuje literek do wyklejenia kart do głosowania.
Jak poinformował minister Jacek Sasin, produkcja kart do głosowania już się rozpoczęła. By zmylić szyki i opóźnić namierzenie sprawców, rząd zamówił nieoznakowaną partię kleju do papieru prosto od niewielkiego chińskiego producenta.
- Zamówiliśmy ponad 500 tys. gumowych rękawiczek oraz maseczek chirurgicznych, by zmniejszyć ryzyko pozostawienia na kartach śladów DNA ze śliny i potu - zapewnił Jacek Sasin.
Co więcej, każda literka z dzienników i czasopism wycinana jest innymi nożyczkami. Śledczy, którzy zechcą namierzyć sprawcę badając pod mikroskopem ślady po krawędziach ostrza, musieliby zajrzeć do każdego domu w Polsce i zabezpieczyć nawet 360 mln nożyczek, by mieć materiał do porównania.
Listy będą wysłane z poczty w małym miasteczku oddalonym o co najmniej 180 km od miejsca zamieszkania nadawcy.
Wybory są bezpieczne - zapewnił po raz kolejny Sasin - bo rząd dołoży wszelkich starań, by sprawców trudno było zidentyfikować.
- Nikt nie będzie w stanie ocenić, czy odpowiada za wybory odpowiada marszałek Sejmu, prezydent, premier, konstytucja, ustawa antycovidowa, czy może Państwowa Komisja Wyborcza, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych albo Poczta Polska - zapewnił Jacek Sasin.
- Nikt mi nic nie udowodni - zapewnił Sasin, wkładając gumową rękawiczkę i zabierając się do wyklejania, by nie zostawić odcisków palców.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.