PROŚBA: Idź się przebrać. Ta stylistka musi się odwracać, żeby nie widzieć co masz na sobie

Łukasz Jadaś
Narzekasz na swoją pracę? A ta stylistka codziennie musi odwracać wzrok, gdy widzi na ulicy kogoś fatalnie ubranego. Joanna Horodyńska opowiedziała o swojej pracy w rozmowie z "Wysokimi Obcasami". I serio: nie ma powodów, by jej zazdrościć. Dlatego łapmy wszyscy nasze Bottegi Venety i chodźmy się przebrać.
Fot. Instagram/horodynska_/Wysokie Obcasy
Joanna Horodyńska opowiedziała "Wysokim Obcasom" o swojej pasji i pracy w świecie high fashion. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo fajnie robić coś, co się lubi, gdyby światła dziennego nie ujrzał jeden detal pracy stylistyki, który wcześniej owiany był tajemnicą.

Po tym jednym tekście podziękujesz losowi za to, że nie musisz od 9:00 do 17:00 myśleć o żakardach od Balenciagi, tylko spokojnie umierasz sobie powoli w środku.

- Ja tym żyję. Gdy widzę kogoś fatalnie ubranego, to odwracam się, żeby nie patrzeć. Boli mnie ten widok - zdradziła Joanna Horodyńska "Wysokim Obcasom".


Stylisytka powiedziała, że gdy w kalendarzu ma zaplanowane 10 wyjść, przygotowuje 15 zestawów. To tyle, ile przeciętny człowiek planuje średnio na cały rok. Wyjść, bo skompletowanie 15 zestawów wydaje się mało prawdopodobne.

A to nie jedyny problem stylistki.

- Coraz więcej produktów pojawia się w internecie. A ja nie lubię rzeczy, które stają się zbyt popularne. Z tego powodu wielu z nich i wielu marek zwyczajnie nie kupuję albo się ich pozbywam, jeśli kupiłam je wcześniej, a później zaczął się na nie boom.

Znamy to uczucie, gdy coś robi się popularne i nie można już tego lubić. Z Arianą Grande jest łatwo, bo wystarczy włączyć tryb prywatny na Spotify.

A spróbujcie prywatnie wyjść na afterparty po Le Défilé L’Oréal Paris z zeszłosezonową torebką Christiana Louboutina.

No siara i wstyd przed Anną Wintour.

To jest ASZdziennik, ale naprawdę chodźmy się przebrać.