TYLKO U NAS: Kulisy "ratowania" 2-latka z płonącego auta przez Roberta Biedronia!

ASZdziennik
W poniedziałek wieczorem na Facebooku OSP REGUT pojawił się wpis o wypadku samochodowym w miejscowości Tabor. Świadkiem wypadku miał też być Robert Biedroń, który według relacji strażaków, wydostał z płonącego auta kierowcę i jego 2-letniego syna. Ale tylko my wiemy, jak było naprawdę.
Fot. Facebook.com/OSP REGUT
W mediach społecznościowych pojawiło się wiele komentarzy podających w wątpliwość wersję wydarzeń, w której polityk przypadkiem znajduje się na miejscu wypadku i z narażeniem zdrowia pomaga poszkodowanym. Pojawiły się opinie, że doszło do "ustawki", żeby poprawić wizerunek Roberta Biedronia przez zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.

ASZdziennik przeprowadził w tej sprawie śledztwo dziennikarskie i jego wyniki są wstrząsające. Okazuje się bowiem, że mistyfikacja wokół rzekomego "wypadku" jest zakrojona szerzej niż ktokolwiek mógłby podejrzewać.


Niezbite dowody wskazują, że Robert Biedroń przygotowywał tę akcję od lat, długo przed założeniem partii Wiosna. Polityk zinfiltrował Ochotniczą Straż Pożarną w miejscowości Regut i powoli zastępował tamtejszych strażaków własnymi, tęczowymi ludźmi. W miejsce OSP chciał stworzyć OSPLGBT+. Proszę zwrócić uwagę, w jakie barwy na twarzach strażaków układają się "przypadkiem" kolory sygnałów z wozów na miejscu wypadku.

Również poszkodowani byli podstawieni. Zarówno "ojciec", jak i jego dwuletni "syn" to zawodowi kaskaderzy. W momencie wypadku ubrani byli w ochronne, niepalne kombinezony. Sami podpalili swój samochód, żeby dodać wypadkowi dramaturgii. Tirem, który uderzył w auto osobowe kierował sam Robert Biedroń w przebraniu kierowcy tira. To typowe dla tych środowisk.

Człowiekiem podającym się za Roberta Biedronia był natomiast specjalnie wyhodowany w tym celu klon polityka. Skąd to wiadomo? Z miejsca wypadku pobraliśmy naskórek Roberta Biedronia, pobraliśmy też odciski palców z gaśnicy (przekonującej atrapy). Zarówno DNA jak i odciski są identyczne z tymi Roberta Biedronia. A kto inny może mieć identyczne DNA i odciski palców? Tylko klon.

W świetle tych niezbitych dowodów możemy ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że cała akcja była misternie przygotowana i nie było mowy o przypadku, a tym bardziej o bohaterstwie lewicowego polityka.

Na szczęście nie umknęło to czujnym facebookowym komentatorom, którzy znowu mieli rację.

Tak samo zresztą, jak przy prawdziwych powodach pożaru katedry Notre Dame.

To jest ASZdziennik, ale Robert Biedroń naprawdę wydostał ojca i syna z płonącego auta.