Komendant ZHR przyjechał na zlot autem z hasłem "Stop homopropagandzie". Akurat takie miał pod ręką
Na terenie zlotu zorganizowanego z okazji 30-lecia Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej zaparkowane było auto z hasłami typu "Stop homopropagandzie i demoralizacji". Organizatorzy twierdzą, że nie była to zapanowana demonstracja. Mimo że autem przyjechał jeden z komendantów.
Komendantka i biuro prasowe zlotu zapewnili, że ZHR absolutnie nie zaplanowało postoju kontrowersyjnego auta i że wydając pozwolenie na wjazd w ogóle nie wiedzieli, jak ten samochód wygląda.
A potem przyznali, że przyjechał nim jeden z komendantów, żeby przywieźć nim sprzęt pionierski dla harcerzy z Gorzowa. I że zanim samochód został przeparkowany, stał wśród harcerzy cztery dni.
– Nie wiedzieliśmy, że taki samochód pojawi się na zlocie. Przyjechał nim komendant gniazda północno-zachodniego, który wykorzystał auto wyłącznie pragmatycznie. Obecność auta dała pole do szerokiej dyskusji w gronie instruktorskim na temat naszych wartości, które wynikają z Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego – powiedział naczelnik harcerzy harcmistrz Michał Markowicz
– Ten samochód został im udostępniony nieodpłatnie, a gorzowscy harcerze nie są zamożnym środowiskiem, więc z tego skorzystali – mówi harcmistrzyni Małgorzata Siergiej.
Czyli najwyraźniej komendant ZHR pożyczył samochód dostawczy, który, traf chciał, był cały w hasłach antyaborcyjnych i homofobicznych, wjechał nim na teren zlotu bez wiedzy przełożonych, a potem mimo ich sprzeciwu wobec "jakiejkolwiek propagandy" zostawił na widoku dzieciaków przez 4 dni.
Tak musiało być. Bo harcerz nie kłamie.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.