PILNE: Widziałem Cyberpunk 2077. Oto 7 najsłabszych momentów rozgrywki [WRAŻENIA]

ASZdziennik
To nie tak miało być. Miałem pojechać do siedziby CD Projekt Red, zobaczyć godzinną rozgrywkę w Cyberpunku 2077 i się zachwycić. Coś jednak poszło nie tak.
Fot. ASZdziennik
Już pierwsze chwile z grą nie należały do najlepszych, a potem było jeszcze gorzej. Oto, dlaczego.

1. Brak płatnych DLC i loot boksów

Widzów przywitał może i efektowny ekran startowy, ale od razu dało się zauważyć znaczący brak. W żadnym miejscu ekranu nie znalazłem odniesienia do wykrojonego z głównej gry płatnego fragmentu rozgrywki ani opcji przejścia do sklepu z przedmiotami kosmetycznymi. Nie napotkaliśmy go też potem w żadnym menu gry. Jakby "Redzi", nie wiem, szanowali graczy? Trochę to niepokojące jak na hit AAA.

2. Gdzie moje znajdźki?
Im dalej w las, tym gorzej. Deweloperzy pokazali nam dość spory fragment może i imponującego upadłego miasta Pacifica z jakimś tam klimatem Blade Runnera i Johnny'ego Mnemonica, ale główny bohater przemieszczając się od lokacji do lokacji ani razu nie zboczył w bok, żeby zebrać jeden z 50 plecaków czy 100 nutek, bez których nie zdobędzie platyny. Zamiast tego podróż znaczyły wyłącznie wydarzenia fabularne składające się na spójny quest, w którym przez cały czas wiadomo, co robić. WTF, CDPR?


3. Brak Battle royale i trybu autochess
Ja rozumiem, że uniwersum może i ma swoje ograniczenia, ale nie wiem, jak CD Projekt chce do gry przyciągnąć 12-latków. Brak battle royale to grzech, ale brak trybu autochess to już grzech śmiertelny. Zupełnie jakby ktoś nie chciał zarobić nieprzyzwoich pieniędzy. Ja nie wiem, co na to akcjonariusze.

4. Elementy miasta nie pochodzą z wcześniejszych gier dewelopera
Co złego było w Novigradzie czy Oxenfurcie w Wiedźminie 3, że budynki z tych miast po delikatnych zmianach w teksturach nie trafiły do Cyberpunka? Nie widziałem też, żeby deweloperzy skorzystali z siatki terenu wykorzystanej w Velen. Dużo wskazuje, że Cyberpunk 2077 to całkiem nowa gra, stworzona od zera przez pasjonatów dla pasjonatów. A mógł być jak Anthem. Szkoda.

5. Brak kontrowersji rasowo/genderowo/politycznych
Uważny czytelnik serwisów Polygon czy Kotaku nie byłby po dzisiejszym pokazie zadowolony. Cyberpunk 2077 w obecnym kształcie nie zalicza żadnej skuchy w przedstawianiu żadnych ze znanych w XXI wieku mniejszości. Szefem jednej z frakcji jest kobieta, która jednak nie epatuje seksapilem, cyber-rastamani nie są przedstawiani z postkolonialną wyższością, a żadna z reklam na billboardach nie podważa znaczenia żadnej z grup społecznych. Zupełnie, jakby grę robili mądrzy ludzie.

6. Keany Reeves nie zawodzi
Kiedy Keanu pojawił się na E3 i został przedstawiony jako jeden z kluczowych bohaterów gry, wielu liczyło, że to tylko nostalgiczny chwyt reklamowy. Godzinna rozgrywka pokazała jednak, że Johnny Silverhand doskonale pasuje do gry. I że jest bardziej tym filmowym Keanu z Johna Wicka/Mnemonica niż tym Keanu:


7. A najgorsze...
Że trzeba na to czekać do kwietnia 2020. Na szczęście mam już bilety na hype train.

To jest ASZdziennik, ale jaram się jak wyschnięta łąka po potraktowaniu znakiem Igni.