Polska: W lesie odkopano 500 tys. butów ofiar Holocaustu. Również Polska: No to zakopmy je z powrotem
Pół miliona butów – kobiecych, męskich i dziecięcych – należących do ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, odnaleziono w okolicy Muzeum Stutthof w Sztutowie. Jak potwierdziło muzeum, jest już plan ich godnego upamiętnienia. Buty mają być znów zakopane pod ziemię.
Zaczął się - jak pisze Kwiatkowski - absurd poziomu PRL-owskiego homo sovieticus.
Głos w sprawie ponurego znaleziska zabrał bowiem Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof. Z rozmowy z dziennikarzami wynika, że muzeum ma z butami duży problem. Podobno, jeżeli wystawi się je w muzeum bez specjalnego zabezpieczenia, mogą paść ofiarą złodziei, którzy z wizyty mogliby próbować wynieść "pamiątkę".
I nadal mogą leżeć w lesie. W takim miejscu, by za bardzo nie rzucały się w oczy.
Na godne upamiętnienie znaleziska nie ma chętnych. Od 4 lat trwa biurokratyczno-papierkowa przepychanka.
Tarnowski zamiast pokazać buty zwiedzającym chce zakopać je pod jednym z pomników na terenie obozu, co pomnikowi z lat sześćdziesiątych miałoby "dodać sacrum", lecz buty ofiar na zawsze zniknęłyby z oczu i pamięci zwiedzających. Z planem dyrektora muzeum nie godzi się m.in. Grzegorz Kwiatkowski, który wspólnie z Rafałem Wojczalem odnalazł buty cztery lata temu, a którego dziadek był więźniem obozu Stutthof.
– Równie dobrze mogłyby pozostać w lesie, zakopane w ziemi – ocenia w rozmowie z dziennikarzami CBC. – To całkowity brak szacunku dla więźniów obozu Stutthof, dla mojego dziadka.
To jest ASZdziennik, ale wesołej puenty nie będzie, bo historia nie została zmyślona. Opisało ją m.in. radio CBC w reportażu "The Invisible Shoes of Stutthof Concentration Camp" Małgorzaty Zerwe i Davida Zane'a Mairowitza.