Dramat freeganki z Warszawy. Znalazła trochę smacznych jabłek, zrobili z niej symbol rządów PiS
Od dawna jest aktywna na facebookowej grupie “Freeganism, dumpster diving, foodsharing”, zanosi jedzenie do jadłodzielni na Stawki i dobrze wie, na jaki bazar pójść, żeby zdobyć kilka mango za free. Niestety, dziś zamiłowanie do freeganizmu okazało się zdradliwe dla 75-letniej mieszkanki warszawskiej Ochoty.
Niestety, oprócz niej był tam też fotograf TVN.
A za nim poszły dziesiątki naśladowców.
– Nie rozumiem tego całego zamieszania. Lepiej byłoby zostawić te jabłka? Przecież były dobre – dziwi się kobieta w rozmowie z ASZdziennikiem. – Tyle razy chodziłam ze znajomymi pod Tesco czy Lidla, żeby poszukać w kontenerach ledwo przeterminowanych serków albo warzyw, które jeszcze nadają się na przetwory, i nikt nie robił z tego historii.
75-latka co prawda nie chce zdradzić swoich najlepszych adresów, ale zgodziła się opowiedzieć nam więcej o freeganizmie.
– To nie tylko oszczędność pieniędzy, ale po prostu sposób na życie – tłumaczy. – Jest dreszczyk emocji, a czasami wielka satysfakcja, kiedy uda się upolować coś wyjątkowego. Raz na przykład zdobyłam całą skrzynkę pięknych, dojrzałych awokado. Pycha!
Warszawianka skonfrontowała się też wprost z komentarzami internautów, którzy pisali, jak zasmuca ich jej zdjęcie.
– Niech ich zasmuca marnowanie żywności, głód w krajach Trzeciego Świata i ich własny ślad węglowy, a nie ja, kiedy sobie zbieram parę kilo dobrych jabłek – mówi kobieta.
– I nie, nie pamiętam wojny, po prostu uważam, że freeganism to jedyny sposób etycznej konsumpcji w późnym kapitalizmie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty zostały zmyślone.