Zmiany w Niebie. Zamiast anielskich chórów słychać już tylko "Firestarter"

ASZdziennik
Keith Flint, wokalista zespołu Prodigy zmarł w wieku 49 lat w swoim domu w miejscowości Dunmow w hrabstwie Essex w Wielkiej Brytanii. Po śmierci trafił do Nieba, jednak osoby odpowiedzialne za tę decyzję zaczynają się zastanawiać, czy na pewno była rozsądna.
Fot. 123rf.com
Jak donoszą dusze świadków, muzykowi wystarczyło zaledwie kilka godzin, żeby niebo zmieniło się w jedną wielką szaloną imprezę.

Anielskie chóry zastąpiła piekielnie głośna elektronika, pojawiły się maszyny do robienia dymu i lasery. Po pierwszych dźwiękach "Firestarter" niebiańskie obłoki zapłonęły.

- Przyznaję, że to mogła być pochopna decyzja - mówi Święty Piotr, patrząc jak zahipnotyzowany muzyką stutysięczny tłum dusz tańczy wśród płomieni do "Voodoo People" i unosi Flinta na rękach.

Jak dowiedział się ASZdziennik, na wielkim rajskim melanżu została przyłapana nawet grupa aniołów, która inscenizowała teledysk do "Smack My Bitch Up".


Święty Piotr chciał przetransferować wokalistę Prodigy do piekła, ale ponoć zareagował ktoś "z samej góry".

I powiedział, że jemu to się nawet podoba.

To jest ASZdziennik, ale niestety, nic nie zostało zmyślone.