Dramat Polaka. Wszedł do windy z obcym sąsiadem, a wyszedł z najlepszym przyjacielem

ASZdziennik
Michał P. z czwartego piętra i Tomasz W. z mieszkania obok mieli tylko przez kolejne 5 lat mówić sobie kurtuazyjne "dzień dobry" na odczepnego i udawać, że w ogóle się nie znają. Niestety: podczas jazdy windą ktoś w końcu zagadał. I wyszło, że przecież mogą być kumplami.
Mat. prasowe
Długie wieczory przy konsoli, wspólne wypady do pubu, rodzinne wiosenne pikniki, a kto wie, może nawet i mile widziane wizyty bez zapowiedzi? Tak od dziś wyglądać będzie życie lokatorów jednego z bloków na warszawskim Mokotowie.

– Już na zebraniach spółdzielni mieszkaniowej coś między nami zaiskrzyło, gdy wspólnie wyszliśmy z inicjatywą wieczorków zapoznawczych na osiedlu – przyznaje Michał. – Nie sądziłem jednak, że prawdziwego przyjaciela znajdę na tym samym piętrze.

Podobnego zdania jest Tomasz, który wmówił sobie, że polubił to niezręczne milczenie w windzie i śledzenie wzrokiem mijających pięter.


– Kojarzyłem go z widzenia, bo codziennie zjeżdżamy windą o tej samej porze rano, a potem jeszcze czekamy w milczeniu na ten sam tramwaj na przystanku – twierdzi Tomasz. – To wszystko już nie wróci, bo wyszło, że obaj lubimy te same gry wideo, seriale, gatunki piwa, szwedzkie kryminały, a jutro idziemy razem pograć w kosza.

Jak dowiaduje się ASZdziennik, nowi kumple całą winę za niespodziewane nawiązanie rozmowy i przyjaźni zrzucają na filmik, który widzieli w internecie. I ostrzegają, żeby lepiej go nie włączać.



W przeciwnym razie inni lokatorzy też podzielą ich los: i zamiast mieszkać wśród anonimowych sąsiadów, zamieszkają w otoczeniu samych najlepszych przyjaciół.

To jest ASZdziennik dla Tyskiego.