To NIE JEST fejk. Prezes LOT naprawdę doniósł na stewardessę, że chce kupić wyrzutnię rakiet [DOWÓD]

ASZdziennik
Musieliśmy sprawdzić tę wiadomość kilka razy, ale to nie fejk. Po tym, jak w maju stewardessa i szefowa związku Monika Żelazik napisała ironicznie w mailu, że kupiła wozy opancerzone, wyrzutnie rakiet i granaty, prezes LOT nie tylko wysłał jej maila ze zwolnieniem dyscyplinarnym, ale też złożył zawiadomienie do prokuratury. Żeby zbadała, czy Żelazik nie jest terrorystką.
Fot. Marek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
– Zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną – napisała w maju szefowa związku zawodowego.

OK, przyznajemy, że w przypadku pracy na lotnisku, gdzie za powiedziane głośno słowo "bomba" dostaje się bliski kontakt z podłogą i dźwignię na łokieć , taki mail nie był najrozsądniejszy i powinien się spotkać z karą. Taką jak grzywna czy powiedzenie "Hej, Monika, może jako personel samolotu nie pisz o broni i ładunkach wybuchowych, bo wszyscy tu jesteśmy na tym punkcie mocno przewrażliwieni, co?"


Ale nie, prezes LOT Rafał Milczarski zawiadomił prokuraturę, żeby szukała u stewardessy wozów opancerzonych i wyrzutni rakiet. Uznał, że to właśnie wszczęcie śledztwa będzie sensowną i miarodajną reakcją.