Fot. Prime Show MMA

Okej, ja rozumiem, że nagłówek mówi wiele. Oczywiście chodzi o konferencję MMA, więc w tym kontekście jakakolwiek patologiczna przemoc nie wydaje się już szokująca, freakfighty wystarczająco nas do niej przyzwyczaiły. Jeśli wciąż chcecie być na bieżąco, ale zachować przy tym godność – oto opowieść o ostatnich zdarzeniach między Kapelą a Korczarowskim, ale w formie bajki.

REKLAMA

Wcale nie tak dawno, dawno temu, bo w niedzielę wieczorem, w Polsce, żyło dwóch rycerzy. 

Pierwszy z nich, Rycerz Piotr Korczarowski, znany był z tego, że walczył o koronę dla samozwańczego Króla spod herbu Gaśnicy. Król go porzucił, tak samo jak dama dworu, waleczna Marianna. Rycerz podniósł się po porażkach. Jego serce pałało do ojczyzny, Polski Najpolskiej z polskich.

Drugi z nich, Rycerz Jaś Kapela, słynął z niecodziennych pomysłów i psot, które czasem bawiły, a czasem zadziwiały polską krainę. Znany był z tego, że zdobił swoje ciało tajemnymi inskrypcjami (jp2gmd). Tego niedzielnego wieczoru na wielkiej uroczystości nieopodal Srebrnej Areny, rycerz Jaś, zamiast miecza, zabrał ze sobą bukłak pełen czekoladowej mikstury. 

Tłumy wiwatowały, muzycy grali, a pochodnie migotały jak gwiazdy. 

Rycerz Jaś w przypływie swawoli rozlał trochę czekoladowego eliksiru. Liczył na śmiech gawiedzi, ale eliksir trafił w lśniącą zbroję Piotra, co rozgniewało go bardziej, niż Jaś się spodziewał.

Służba, albo go wyprowadzacie, albo on ode mnie dostanie – zagrzmiał rycerz Piotr.

A że eliksir był lepki jak smoła, trudno było utrzymać spokój. Służba zastygła w oczekiwaniu na rozkaz od króla, ale ten obserwował rozwój wydarzeń z zainteresowaniem. Rycerz Piotr ruszył w stronę rycerza Jasia z impetem. 

– Co ty robisz! – wykrzyknęła dawna dama rycerza Piotra. 

Wtem na sali powstało zamieszanie: giermkowie próbowali powstrzymać rycerzy, damy wznosiły okrzyki, a echo odbijało się od kamiennych ścian. Rycerz Jaś bronił się tym, co pod ręką – jeno krzesłem. 

Już chwilę później w wyniku spontanicznego pojedynku rycerz Piotr pojawił się na dworze z zakrwawioną zbroją i podbitym okiem. 

I tak zakończyła się ta burzliwa przygoda. 

Morał z tego prosty: Kto żyje w Polsce, ten się w cyrku nie śmieje.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.