Minęły 2 tygodnie, a Cejrowski wciąż przeżywa tęczowe opaski z „Sylwestra Marzeń”
Jak zapewnia w programie „Antysystem”, sam feralnego występu nie widział, ale może się domyślać, jak wielkie szkody w widzach wywołał ów grzeszny performance. Być może nie zaszkodziłoby mu jednak łypanie na ekran jednym okiem, bo najwyraźniej nie może poradzić sobie z sylwestrowym FOMO. Jest już połowa stycznia, a Cejrowski nadal żyje imprezą, w której nawet nie uczestniczył.
– Jeżeli w pięknych ktoś promuje jakiś grzech, to jest to znak szatana, bo szatan propaguje grzechy. To był znak szatański w mojej ocenie rzymskiego katolika starego chowu – wypowiada się Cejrowski.
Niestety nie wiadomo, jakie jest oficjalne stanowisko katolików nowego chowu.
– Już samo patrzenie na obrzędy satanistyczne jest grzechem, a Kościół mówi, żeby się nie przyglądać nawet z ciekawości – dodaje.
Wspomina też o jawnej niesprawiedliwości i bezczelnym cynizmie telewizji. Kiedy on spalił flagę UE na wizji, to odbyła się interwencja, a jak ktoś publicznie oddał cześć piekłu, to ogłoszono to jako artystyczną ekspresją. Zupełnie jakby palenie rzeczy i nawoływanie do nienawiści nie byłoby tym samym, co wspieranie uciskanych mniejszości. Dziwne.
Liczymy, że Cejrowski otrząśnie się z sylwestra i w końcu odniesie się do grzesznie kolorowych szat eksponowanych w całej Polsce podczas Orszaku Trzech Króli.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.