Nowy dzień w Polsce. Kolejna kobieta zmarła, bo ważniejsze były martwe płody
Kolejna kobieta w Polsce właśnie zmarła z powodu zakazu aborcji. Agnieszka miała 37 lat i była w bliźniaczej ciąży. I po prostu pokażemy wam, co napisała jej rodzina.
Jak czytamy, Agnieszka, żona i mama trójki dzieci, była w kolejnej ciąży - bliźniaczej. Pojechała do szpitala z powodu bólów brzucha, świadoma i w dobrej kondycji. 23 grudnia obumarł jeden z jej płodów, ale lekarze nie chcieli go usunąć. Woleli przez cały kolejny tydzień czekać, aż obumrze drugi. Dopiero dwa dni (!) później usunięto oba płody.
Tak, żywa, czująca osoba przez dziewięć dni leżała w szpitalu z rozkładającymi się ciałami w macicy, bo żaden z ginekologów najwyraźniej nie był na tyle biegły w sztuce medycznej, żeby dojść do wniosku, że to się może źle skończyć. "Nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci" - czytamy w poście.
Jak pisze dalej rodzina, wyniki badań wskazują na to, że Agnieszka zachorowała na sepsę (czego nie spodziewał się, rzecz jasna, żaden lekarz na oddziale). Drastycznie obniżyły się jej funkcje życiowe, z ginekologii trafiła na neurologię, a później przeniesiono ją do innego szpitala. Dopiero w nim rodzinie wydano dokumentację medyczną. 23 stycznia zatrzymało się serce Agnieszki, a dwa dni później, mimo prób ratowania, rodzinie przekazano, że zmarła.
Przypominamy, że od czasu wprowadzenia w Polsce zakazu aborcji z wyjątkami w 1993 r. żaden lekarz nie został ukarany więzieniem za ratowanie życia lub zdrowia kobiety w ciąży.
Przypominamy także, że żadna z nas nie będzie chciała zachodzić w ciążę i rodzić dzieci w Polsce, jeśli mamy przez dziewięć miesięcy bać się, że zabije nas pobyt w szpitalu.
Ani jednej więcej.
To jest ASZdziennik, ale nic nie zmyśliliśmy.