TVP puściło film o Freddiem Mercurym, aby pokazać, że dobrze jest ukrywać swoją orientację
Widzowie Telewizji Polskiej byli mile zaskoczeni, kiedy w minioną sobotę TVP1 wyemitowało film "Bohemian Rhapsody". Czyżby telewizja publiczna otwierała się na społeczność LGBT+? Czyżby w Telewizji Polskiej przestawano szkalować osoby, których orientacja odbiega od tradycyjnego, katolickiego wzorca?
Ależ skądże!
Na szczególne uznanie zasługuje wytrwałość debatujących panów, którzy mimo początkowych trudności, po przeszło 10 minutach unikania słów "gej" i "homoseksualista", wreszcie zdobyli się na odwagę i zaczęli nazywać rzeczy po imieniu.
W kinowej debacie nie zabrało także pochwał w kierunku artysty za to, że "nie afiszował się" ze swoją orientacją – w przeciwieństwie do dzisiejszego środowiska LGBT. Biorący udział w debacie znawcy i krytycy sztuki filmowej nie omieszkali też zasugerować, że gdyby nie te zdemoralizowane elgiebety, to Freddie pewnie dalej by żył i zespół Queen też miałby się dobrze.
Uff, jak to dobrze, że w tym zwariowanym świecie skaczącym na każde zawołanie osób nieheteronormatywnych mamy jeszcze ostoję normalności: heteroseksualnych panów z TVP, którzy nie dają się zastraszyć i dalej, wbrew przeciwnościom, objaśniają nam świat.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.