Marsz Niepodległości zakazany. Narodowiec nie wie, czy będzie mógł legalnie życzyć ludziom śmierci
Smutne. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję wojewody o rejestracji cyklicznego wydarzenia "Marsz Niepodległości". Tym samym wyniesienie przez nacjonalistów na ulice centrum Warszawy polskich flag w akompaniamencie banerów z nienawistnymi hasłami oraz krzyżami celtyckimi stanęło pod znakiem zapytania.
"Święta Niepodległości nie odbierze nam ani sędziowska kasta, ani tęczowy Trzaskowski. Marsz Niepodległości odbędzie się o godz. 13:00. Ruszymy z Ronda Dmowskiego na błonia Stadionu Narodowego. Jest zarejestrowane zgromadzenie zwykłe w standardach covidowych. Do zobaczenia!" - napisał na swoim Twitterze Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Nie wszyscy jednak cieszą się z takiego obrotu sprawy:
- Kurde bele, no niedobrze. Mam zawiasy za udział w bójce pod stadionem i teraz nie wiem, czy mogę iść w tym marszu, napić się z kolegami, jak co roku coś po drodze rozjebać i krzyczeć "Śmierć wrogom ojczyzny", czy jest już przypał? - zastanawia się Darek, który na Rondo Dmowskiego będzie jechał aż z Nadarzyna.
- Co roku było tak samo. Można było się powydzierać, odpalić race, pokazać fakulce ludziom na balkonach z europejskimi i tfu-tęczowymi flagami. Człowiek czuł, że całe miasto to jego stadion. Że znowu coś znaczy. No i komu to przeszkadzało? Jak zawsze lewakom! - żali się Darek i dodaje:
- Przyrzekam, że jeżeli Bąkiewicz doprowadzi do marszu, to przez cały czas będę miał na twarzy maskę. Taką fajną polską-czerwoną kominiareczkę. Chyba można to uznać za akt dobrej woli z mojej strony, prawda? - kwituje prasując baner z napisem "Poland Stronk".
To jest ASZdziennik, ale Darek i jego wypowiedzi zostały zmyślone.