"Dzięki, cześć!" jedynym wkładem 30-latka w 1,5-godzinnego calla
Półtorej godziny w milczeniu spędził 30-latek z Warszawy podczas pracowego calla w celu omówienia strategii firmy. Dopiero po 90 minutach miał on swój wkład w rozmowę, który zawarł się w słowach "dzięki, cześć!" tuż przed końcem konferencji.
Miał pełną świadomość, że call mógłby równie dobrze być mailem, którego przeczytałby w pięć minut, a on sam mógłby robić teraz dużo ciekawsze rzeczy. Jedyne, co trzymało go przy komputerze, to irracjonalny strach, że ktoś mógłby przypomnieć sobie o jego istnieniu i wywołać go do odpowiedzi.
Ulga przyszła dopiero po chwili niezręcznej ciszy poprzedzonej pytaniem "czy ktoś chce jeszcze poruszyć jakiś temat?". Wreszcie mógł wmieszać swoje dwa nieistotne słowa pożegnania w chór "hej" i "na razie", i opuścić konwersację.
Przez chwilę jeszcze wyobrażał sobie, jak podczas calla dzieli się swoimi pomysłami na ulepszenie działania firmy, a wszyscy go słuchają i poważnie myślą o jego rozwiązaniach. A potem zaśmiał się w głowie z tego absurdalnego pomysłu i wrócił do wklepywania maili.
To jest ASZdziennik. Dzięki, cześć.