Dramat 30-latka. Zamówił sprzątanie i teraz musi posprzątać, żeby nie wyjść na brudasa
W życiu większości mieszkających samemu mężczyzn przychodzi taki moment, że patrzy na swoją kawalerkę i nie widzi nadziei. Wie, że sam tego syfu nie ogarnie.
W łazience większość powierzchni pokryta była niezidentyfikowaną żółtą substancją, prawdopodobnie skroploną żałością. Nieczyszczoną od 2006 roku kuchenkę okrywała skorupa przypominająca widok z lotu ptaka na wyschnięte bagno. Okna były nieumyte, ale ich akurat nikt nie myje.
Mężczyzna wiedział, że sam sobie nie poradzi i musi zapłacić za profesjonalną pomoc. Wiedział też, że nie może nikogo wystawić na widok tego syfu, a tym bardziej kazać mu nurzać w nim ręce po łokcie. To jak zamówić pizzę z dostawą w trakcie powodzi.
Szymon zarezerwował więc sobie cały weekend tylko na sprzątanie. A potem spojrzał jeszcze raz na mieszkanie i wziął jeszcze poniedziałek, wtorek i środę wolne. I pięć dni, 15 opakowań środków czyszczących i 1200 metrów papierowych ręczników później był wreszcie zadowolony z rezultatów.
Zadzwonił po osobę do sprzątania. Kiedy przyszła, ze strachem w oczach rozejrzała się po kawalerce Szymona i bezgłośnie poprosiła wszystkich świętych o opiekę.
– Jezu, dawno takiego syfu nie widziałam – powiedziała do siebie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.