Dramatyczne rozstanie pary. Mieli jechać na ferie a wyszło, że on woli snowboard, a ona narty

Marta Nowak
Ustabilizowane życie, wspólne łóżko, świeżo zaadoptowany kot Jacek i pierwsze myśli o kredycie hipotecznym. Jeszcze niedawno tak właśnie wyglądał związek Wojtka i Izy z warszawskiego Mokotowa. Kiedy postanowili, że w styczniu wyskoczą na tydzień do Szczyrku, nie mieli pojęcia, że ta pochopna decyzja zniszczy wszystko.
Fot. 123rf.com / Pixabay
Bo okazało się, że Iza jest fanką nart, a Wojtek – wyznawcą deski.

A słów, które padły potem, już nie można było cofnąć.

– Powiedziała o mnie, że jestem parapeciarzem – żali się Wojtek ASZdziennikowi. – I że widocznie lubię siedzieć na dupie na stoku, bo snowboard tylko do tego się nadaje. Uprawiam ten sport od dziesięciu lat, a ona mnie pyta, czy chociaż potrafię porządnie jeździć, czy tylko się zsuwam ze śmiercią w oczach i robię muldy.

O komentarz poprosiliśmy także jego (byłą już) partnerkę.

– Jeśli ten człowiek chce mnie nazywać boazerią, to może sobie szukać innej dziewczyny – wzrusza ramionami Iza. – I jeszcze te pytania, czy wpycham się w kolejkę do wyciągu jak wszyscy narciarze i też traktuję snowboardzistów jak słupki do slalomu. Sam pewnie umie tylko stać w połowie stoku za zakrętem i palić szluga, a potem krzyki, że go straszą.


Zwaśnioną parę próbowali pogodzić znajomi, podsuwając im artykuły o monoski, ale zgniły kompromis nie zadowolił żadnej ze stron. Już ustalono, że w mieszkaniu zostanie Wojtek, ale to Iza zabiera kota i wyrzuca byłego z rodziny na Netflixie.

A ze wszystkimi swoimi kolejnymi partnerami będą jeździć tylko nad morze.

I nie zadawać pytań.

To jest ASZdziennik. Wszystkie wydarzenia zostały zmyślone. Cytaty też, ale nie bez inspiracji forami o sportach zimowych.