Dramat Ewy Chodakowskiej. Pokazuje sześciopak na brzuchu i płacze, że się roztyła
W życiu każdej osoby, nawet najbardziej znanej i uwielbianej, przychodzi czasem chwila, gdy pogodne zwykle niebo zasnuwają ciemne chmury. W takim właśnie dołku znalazła się ostatnio słynna trenerka Polek Ewa Chodakowska. Nie, nie zachorowała, nikt jej nie umarł, nie słychać też o problemach finansowych. Po prostu urosło jej “sadełko”.
Spasła się, co?
Osobisty dramat Ewy Chodakowskiej ma jednak swoje plusy: to cenna lekcja dla młodych kobiet w całej Polsce. Dzięki trenerce porządnie wbiją sobie do głowy, że nawet najbardziej płaski brzuch można nazwać sadłem, a jeśli kobiecie – niezależnie od tego, jak wysportowanej – przybędzie niezauważalne dziesięć gramów tłuszczu, to już jest “świnką”.
Śmiały gest Chodakowskiej doceniły już oddziały szpitalne i poradnie zajmujące się leczeniem anoreksji, bulimii czy dysmorfofobii. Jak mówi w rozmowie z ASZdziennikiem dyrektor lubelskiego Ośrodka Terapii Zaburzeń Odżywiania:
– Takie posty upewniają nas w tym, że w kolejnych latach Polska wciąż utrzyma się na zaszczytnej pierwszej pozycji w rankingu Światowej Organizacji Zdrowia, który mierzy, ile nastolatek w danym kraju uważa, że są za grube. W Polsce to już ponad 60% piętnastolatek i ponad 30% jedenastoletnich dziewczynek – uśmiecha się dyrektor.
Wtóruje mu terapeutka z poznańskiego Centrum Psychodietetyki: – To właśnie tego typu deklaracje ze strony znanych osób sprawiają, że rośnie nam kolejne pokolenie pacjentek. Nie musimy się martwić, że w naszej branży zabraknie pracy.
A i Chodakowska skorzysta.
W końcu wyimaginowane sadło też trzeba jakoś zrzucić, a najlepszy do tego jest program Skalpel.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty został zmyślone, ale post Chodakowskiej nie.