Jest trailer "Kleru" Smarzowskiego. Jak Bóg da, nie będzie przypominał filmów Patryka Vegi
Nowy film Wojciecha Smarzowskiego zdenerwuje parę osób. "Kler" pokazuje kapłanów polskiego Kościoła katolickiego jako rozwiązłe, kłamliwe, pazerne na dobra materialne moczymordy. Czyli, jakby powiedzieli niektórzy złośliwi, jak typowy kler.
"Kler" pokazuje losy trzech księży (Więckiewicz, Jakubik, Braciak), które splotły się przed laty w katastrofie, z której wyszli cało, zapewne dzięki boskiej interwencji. W zwiastunie widzimy, jak główni bohaterowie i ich zwierzchnik, arcybiskup Mordowicz (Gajos) ulegają kolejnym ziemskim pokusom.
W niecałe dwie i pół minuty mamy więc pijaństwo, bójki, włamanie do samochodu, pijaństwo, branie "co łaska, ale nie mniej niż tysiąc", bluźnierstwa, łamanie celibatu, kolejne przykłady pazerności, oskarżenie o pedofilię i pijaństwo. Nie pojawia się co prawda zbyt wiele przekleństw, suchych żartów i zdjęć z drona, więc Patryk Vega nie musi się martwić o naśladowcę, ale pewne skojarzenia z "Botoksem" zostają.
Twórcy "Kleru" zapowiadają rzucanie światła na Kościół pod kątem tematów niewygodnych i zamiatanych pod dywan. No i świetnie, Kościół na to zasługuje. Tyle, że w trailerze wygląda to trochę na spłaszczony obraz środowiska i kontrowersję tanim kosztem. Jak ujawnianie brutalnej prawdy o służbie zdrowia u Vegi, gdzie każdy lekarz to sku*wiel, morderca czy inny narkoman, a każdy ratownik medyczny to hiena cmentarna.
Czekamy więc do września. Wtedy okaże się, czy nowy film Smarzowskiego jest czymś więcej niż tylko mokrym snem antyklerykałów.
I czy kolejnymi produkcjami reżysera nie będą przypadkiem "Pitbull: Zemsta Drogówki" albo "Kobiety Mafii: Wesele Siekiery".