
Pan Pracodawca wykazał się wielką łaską. Chociaż oczywiście poprawnie byłoby rzec: Pan Zleceniodawca, bo przecież nie ma tu mowy o umowie o pracę.
Użytkowniczka X postanowiła podzielić się niezwykłą umową zlecenie, która brzmi bardzo atrakcyjnie, pod warunkiem, że jest się licealistą, który nigdy nigdzie nie pracował i jest gotowy na żywienie się tostami z keczupem.
Z wyżej zaprezentowanego fantastycznego zapisu wynika, że jeśli Zleceniobiorcy nie uda się opchnąć opłatka za 3 stówki, to za CAŁY DZIEŃ PRACY otrzyma stawkę równoważną jednej godzinie pracy. JEDNEJ. GODZINIE. PRACY.
Czyli 30,50 zł brutto. A więc około 24 zł na rękę.
To oznacza, że po całym dniu pracy i sprzedaniu odrobiny produktów znacznie bardziej opłaca się dopłacić do interesu i wykupić opłatki ze swoich pieniędzy, żeby przynajmniej otrzymać wynagrodzenie za czas pracy.
No i można też zażreć tosty opłatkiem.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.
