Canva
Reklama.

Wstał i podszedł do wiszącego lustra, pamiętającego jeszcze czasy pralokatorów, a może nawet pra-pralokatorów mieszkania przy Londyńskiej 22. Zacieki układają się w znajomy kształt.

– Czy to… tak. To moje mieszkanie – wyszeptał.

Zakręciło mu się w głowie, więc kucnął na środku korytarza i zaczął studiować znaki. Kropki i smugi na przedwiecznym lustrze układały się w mapę, z wyraźnie zaznaczonym jednym punktem na połnoc od jego pozycji. Co to za miejsce?

Poderwał się, lecz wstał zbyt szybko i zdrętwiałe udo odmówiło posłuszeństwa. Syknął z bólu i, powłócząc, przeszedł do miejsca na mapie – kuchni.

Znał ją dobrze, lecz poczuł, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Zamiast znanego j*bnika jego oczom ukazał się misternie spleciony system symboli. Plama na podłodze, pozostałość po płynie, który wyciekł z worka na śmieci i brud na ścianie tuż za nią zdawały się kierować jego uwagę w górę – ku okapowi.

Tłuszcz i kurz, które utworzyły pod nim wiszący stalaktyt, niejednokrotnie zadziwiały Damiana. Teraz dopiero zauważył, że ta dziwna konstrukcja zdaje się wskazywać pionowo w dół – jakby chciała przebić płytę indukcyjną i ukazać jej zawartość…

Tego, co jest pod nią…

Czy to możliwe, że jego mieszkanie próbowało mu coś powiedzieć? Czy przez lata ignorował sygnały wysyłane przez nadprzyrodzone siły czystości? Ten stalaktyt, ta strzałka, zdaje się wskazywać na…

Szafkę z detergentami.

Tam, gdzie w normalnych domach znajduje się piekarnik, w 20-metrowej kawalerce Damiana była szafka z chemią. Starał się przypomnieć, czy kiedykolwiek ją otwierał, lecz czuł, jakby ktoś wymazał te wspomnienia – były zbyt odległe. Zapłakał.

To jest ASZdziennik, wszystkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.