logo
Canva
Reklama.

Decyzja Trybunału, która zdaje się sugerować, że żona to człowiek, a nie kontrakt na nogach, to wynik sprawy rozwodowej pewnej Francuzki. Jej mąż uznał, że skoro kobieta nie ma ochoty na współżycie to wystarczający powód, by obarczyć ją winą za rozpad małżeństwa. Niestety dla niego, Trybunał jasno stwierdził, że szokujące koncepcje takie jak „zgoda” czy „wolność osobista” dotyczą także małżeństw.

Proces trwał ponad dekadę (!) i rozpoczął się od decyzji kobiety, która po latach przemocy fizycznej i psychicznej, a także licznych problemach zdrowotnych, postanowiła zakończyć związek. Para, która pobrała się w 1984 roku, doczekała się czwórki dzieci, w tym córki z niepełnosprawnością, którą kobieta opiekowała się na co dzień. Relacje między małżonkami zaczęły się psuć już po narodzinach pierwszego dziecka, a po latach narastającego konfliktu kobieta definitywnie odmówiła współżycia w 2004 roku, składając pozew rozwodowy 8 lat później. Mimo tego mąż usiłował obarczyć ją całą winą za rozpad małżeństwa.

Decyzja Trybunału powinna wystarczająco dobitnie wyjaśnić, że choć „obowiązek małżeński” może odnosić się do płacenia rachunków, to nie jest abonamentem premium na cudze ciało, a wolność wyboru i poszanowanie granic to nie przywileje, lecz podstawy relacji.

C'est la vie.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.