I nie ma w tym nic aż tak szokującego, bo posiadanie lwa jest w Tajlandii legalne, pod warunkiem, że duże kitku zostanie zgłoszone.
Niestety śmigający autem lew okazał się niezarejestrowany, a jego nielegalnej właścicielce grozi rok więzienia i kara grzywny.
Jej koledze, który towarzyszył lwu w przejażdżce – pół roku pozbawienia wolności.
Kitku życzymy legalnych przejażdżek, a jego opiekunom zalecamy kontakt z polskim prezydentem. Z pewnych źródeł wiemy, że może wiedzieć, co zrobić z zarzutami.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.