
Od nowiu księżyca odliczam godziny i doby do tego, by zjednać się z tobą. Piszę artykuły, opisy na vinted, lecz z kontem bez ciebie nie jestem już sobą.
W ogrodzie już świta – i słyszę twe kroki odgłosem przelewu jak wietrzyk wlatujesz. Czy sen to, czy jawa? Czy śpię jak cykady? Czterema cyframi me lico całujesz.
I wiem już, że jesteś. Przybyłaś, kochana, bez wstydu, jak zawsze, wróciłaś na konto. Wątpiłam, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę, lecz debet nie moją okazał się klątwą.
Będziemy już razem i już cię nie stracę, spędzimy ze sobą tygodnie, miesiące. Część ciebie na zawsze zostanie w mym banku, resztę uszanują moje ręce drżące.
Zapłacę zaległe rachunki i zwrócę to, co pożyczyłam z oszczędnościowego. I może się skuszę na tamtą sukienkę łkającą za wzrokiem mym z odzieżowego.
Będziemy już razem, więc nie trap się, miła. Już zawsze tysiące będę mieć na koncie. Bywałam rozrzutna, w zakupach kochliwa, lecz zacznę kupować już tylko w dyskoncie.
Nie wierzysz? Zaczekaj! Nie odchodź tak szybko. Czekałam na ciebie od pełni lipcowej. Tym razem się zmienię, docenię twą kruchość i obie wyjdziemy z relacji niezdrowej.
Ćśś, co to? Posłuchaj: czy słyszysz te kroki? To cicho skradają się nieplanowane wydatki, zakupy, wypady na miasto... Jak wybić mam z głowy te chęci niechciane? W zenicie już słońce na nieba sklepieniu, nasz wspólny poranek wraz z tobą przemija. Doceniam, co miałam, i liczę, że wrócisz w kolejnym okresie rozliczeń... ma miła...
To jest ASZdziennik, ale to prawda.