Okej, może i to wygląda na przemoc, ale na szczęście posłanka PiS, Iwona Arent, jest wrażliwa na niuanse i śpieszy z wyjaśnieniami: plucie na kogoś i szarpanie go za włosy to nie przemoc. To tylko emocje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Szkoda tylko, że nie jest tak wrażliwa na stan i emocje ofiary.
Michał A., syn posłanki, usłyszał zarzut pobicia swojej dziewczyny, za co grozi mu do 3 lat więzienia.
– Ze złości szarpnął ją za włosy i opluł, i to wszystko – wyjaśnia posłanka.
I nara, koniec tematu!
Nie wiemy, w jakim świecie żyje Arent, ale śpieszymy z wyjaśnieniami – przemoc jest przemocą, a wybielanie sprawców i próba minimalizowania doświadczeń ofiary to nic innego jak chęć uniknięcia odpowiedzialności i obrzydliwa zagrywka retoryczna.
Była dziewczyna Michała zeznała, że nie skończyło się „tylko na pluciu i szarpaniu”. Wspomina, że mężczyzna bił ją pięściami w twarz i głowę. Ale to pewnie w nerwach, bo tak poza tym, to dobry chłopak był, „dzień dobry” mówił i zaraz się pewnie okaże, że ofiara sama sobie zasłużyła.
– Z dotychczasowych ustaleń wynika, że miało dojść do pobicia Pauliny C., czym narażono ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia – komentuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, Daniel Brodowski.
Ale posłanka PiS ma w tej sprawie własne zdanie:
– Jest 30-letnim człowiekiem, pracującym, niekaranym. Osobą niepubliczną. Żyje swoim niezależnym życiem. Chcę wierzyć w to, że Sąd oceni to sprawiedliwie bez politycznych emocji, a nie tylko tak, żeby dokopać jego mamie, bo jest posłem – mówiła nam Iwona Arent.
Spoiler: w sprawie nie chodzi o to, czy jest synem pani posłanki.