Jak opowiada dzielna obrończyni pieska, to był zwykły dzień, podczas którego pracowała na swoim podwórku. To właśnie wtedy usłyszała szczekanie pieska. Kobieta zaczęła nawoływać zlęknionego pupila. Po chwili ten wybiegł z lasu, a tuż za nim toczył się ogromny niedźwiedź brunatny.
64-latka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie.
– Niedźwiedź spojrzał na mnie, a ja na niedźwiedzia. Myślę, że obaj się przestraszyliśmy – opowiada 64-latka podczas rozmowy z CNN.
Pod wpływem zagrożenia okazało się, że kobieta, oprócz emerytką, jest również superbohaterką. Podeszła do czyhającego na pieska niedźwiedzia i uderzyła go prosto w pysk.
Zaskoczony atakiem emerytki drapieżnik uciekł, ale kobieta potrzebowała pomocy lekarza. Okazuje się, że niedźwiedź nie był zadowolony z interwencji emerytki i ugryzł ją w prawą rękę.
Kobieta została przewieziona do szpitala z poczuciem spełnionego obowiązku: jej pieskowi nic się nie stało.
Czytaj także:Podziwiamy jej odwagę, choć na przyszłość raczej nie zalecamy wchodzenia w konfrontacje z niedźwiedziem. Równocześnie gratulujemy dołączenia do elitarnej grupy ekstremalnych miłośników piesków.
Psy obronne to dość popularna grupa, ale dzięki 64-latce wiemy, że jedną z bardziej satysfakcjonujących ścieżek kariery jest awans na człowieka obronnego.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.