logo
Fot. 123rf.com, Pixabay
Reklama.

No prawie.

Jak opowiada dzielna obrończyni pieska, to był zwykły dzień, podczas którego pracowała na swoim podwórku. To właśnie wtedy usłyszała szczekanie pieska. Kobieta zaczęła nawoływać zlęknionego pupila. Po chwili ten wybiegł z lasu, a tuż za nim toczył się ogromny niedźwiedź brunatny.

64-latka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie.

– Niedźwiedź spojrzał na mnie, a ja na niedźwiedzia. Myślę, że obaj się przestraszyliśmy – opowiada 64-latka podczas rozmowy z CNN.

Pod wpływem zagrożenia okazało się, że kobieta, oprócz emerytką, jest również superbohaterką. Podeszła do czyhającego na pieska niedźwiedzia i uderzyła go prosto w pysk.

Zaskoczony atakiem emerytki drapieżnik uciekł, ale kobieta potrzebowała pomocy lekarza. Okazuje się, że niedźwiedź nie był zadowolony z interwencji emerytki i ugryzł ją w prawą rękę.

Kobieta została przewieziona do szpitala z poczuciem spełnionego obowiązku: jej pieskowi nic się nie stało.

Czytaj także:

Podziwiamy jej odwagę, choć na przyszłość raczej nie zalecamy wchodzenia w konfrontacje z niedźwiedziem. Równocześnie gratulujemy dołączenia do elitarnej grupy ekstremalnych miłośników piesków.

Psy obronne to dość popularna grupa, ale dzięki 64-latce wiemy, że jedną z bardziej satysfakcjonujących ścieżek kariery jest awans na człowieka obronnego.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.