Fot. 123REF.COM / Fot. Wikipedia Commons
REKLAMA

Rano informowaliśmy o ryzyku odebrania Szymonowi Marciniakowi sędziowania finału Ligi Mistrzów. Wszystko z powodu jego wystąpienia na imprezie Sławomira Mentzena.

Sprawa jest dynamiczna. Teraz wydaje się, że prowadzenie finału Ligi Mistrzów przez polskiego arbitra nie jest zagrożone. UEFA rozpatrzyła wniosek organizacji Nigdy Więcej i nie stwierdziła żadnych przeciwwskazań, które mogłyby stanowić przeszkody dla Marciniaka jako rozjemcy starcia Interu i Manchesteru City.

W sprawę zaangażował się sam Zibi Boniek – były znakomity piłkarz i obecnie pełniący funkcję wiceprezesa UEFA. Jego wpływy w europejskim i światowym futbolu są ogromne. Komentatorzy są pewni, że wykonał kilka telefonów w tej sprawie.

Pojawiają się jednak relacje, które wskazują na bardzo osobisty charakter interwencji Zibiego. Według relacji świadków, Boniek miał udać się osobiście do siedziby UEFA, by tam zażądać wyjaśnień. Gdy nie otrzymał satysfakcjonujących odpowiedzi, rozsierdził się niezmiernie.

Były zawodnik m.in. Widzewa i Juventusu postanowił wykorzystać promieniowanie gamma, przemieniając się w maszynę zniszczenia. Zielony ze wściekłości Zibi domagał się szybkiej decyzji i przywrócenia Marciniaka do prowadzenia finału. W wyniku tego aktu gniewu, szwajcarska siedziba UEFA oraz kilka przylegających willi legły w gruzach.

Obecnie trwa szacowanie strat, jakie poniosła europejska federacja w wyniku interwencji Bońka. Biura są w ruinie, archiwa rozsiane po podłodze, a pracownicy nie są w stanie odnaleźć swoich długopisów ani zagubionej dawno moralności.

Specjaliści szacują, że naprawa uszkodzonej infrastruktury może kosztować miliony euro. Środki te zostaną pozyskane w sposób niekonwencjonalny, być może od Korei Północnej. To niewielka cena za zabezpieczenie uczciwości rozstrzygnięcia finału Ligi Mistrzów. A Szymon Marciniak taka gwarancją jest.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.