Spotkanie przebiegło pokojowo i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie rażące faux-pas związane z obuwiem premierki. O ile można je jeszcze nazwać obuwiem.
– Kaja Kallas zachowała się tak, jak byśmy bawili się razem w piaskownicy – komentuje zmieszany Morawiecki.
A jak donoszą nasi reporterzy: Morawiecki i Kallas nie bawili się razem ani w piaskownicy, ani na zjeżdżalni, ani na huśtawkach. Ergo, jej „obuwie” to pokaz braku profesjonalizmu i obraza wielkiej Polski. Równie dobrze zamiast kurtuazyjnego pocałunku w policzek na powitanie, mogła przywitać się z premierem grabą i okrzykiem: „elo, byczku!”
Morawiecki ma klasę, więc pomimo rażącego nietaktu Kallas robił dobrą minę do złej gry. Warto podkreślić, że sam zdecydował się na klasyczne, eleganckie buty w kolorze profesjonalnej czerni.
Chwilę po spotkaniu w urzędzie zjawiło się ABW, które zerwało z premierki buty i udzieliło jej krótkiej lekcji dobrego wychowania. Po polsku. Liczymy, że miała tyle taktu, by przyswoić wszystkie ważne frazy takie jak: zamsz, elegancja, szacunek i szykowna stopa.
Nie brak też głosów usprawiedliwiających zachowanie premierki. Na jej korzyść, rzekomo, miałaby działać biała barwa trampek, od której blisko już do koloru polskiej flagi.
Mimo to Sąd Najwyższy nie zwlekał z wyrokiem: niezależnie od intencji Kallas, założenie trampek było nietaktem, więc zostaje Estonia zostaje skazana za obrazę uczuć morawieckich.
Od prezydenta Estonii oczekuje się oficjalnych przeprosin i przeprowadzenia kursu wytwornego dobierania obuwia w zależności od okoliczności.
– Kim byśmy byli, gdyby nie nasze buty? Co dalej? Sandały do sukni ślubnej? Japonki do alby? Dwa lewe kapcie na audiencję z królem? – zastanawiają się internauci.
Wyrok ma być przestrogą dla wszystkich polityków i polityczek, które w przyszłości zdecydują się postawić stopę na polskich ziemiach.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone, ale Kallas naprawdę spotkała się z Morawieckim w białych trampkach.