logo
Fot. 123rf.com, MAREK DYBAS/REPORTER
Reklama.

Mimo to 30-latka postanowiła podjąć wyzwanie. Nie po to dziarskim krokiem wkroczyła do kościelnego kasyna, by teraz się poddać.

– Kto nie ryzykuje, ten nie pije żurku – pomyślała Aneta, nie spodziewając się, że lada moment wywoła koszyczkową lawinę.

Zaczęło się spokojnie. Idealna harmonia, koszyk przy koszyku, babcia wykonuje ruch niepewną dłonią, koszyczki drżą. Wszystko pod kontrolą.

Byłoby znacznie łatwiej, gdyby Aneta przyszła do kościoła choćby 10 minut wcześniej, gdy rozgrywka w koszyczkowe domino była wciąż na średniozaawansowanym poziomie. Na tym etapie każdy kolejny koszyczek wymaga precyzji chirurga i skupienia wielkanocnego wirtuoza. Jeszcze rok temu udało jej się wykonać mistrzowski ruch i zaskarbić sobie tytuł Mistrzyni Koszyczkowego Domino całej parafii, ale tym razem pomyślała o tym, że nie umyła okien dla Jezusa i zadrżała jej dłoń.  

Dołożyła swój koszyczek do setki podobnych i nagle wszystkie przewróciły się na posadzkę, sprawiając, że z koszyków wysypała się lawina jajek, cukrowych baranków i kiełbasek.

I wtedy ksiądz zmuszony był przerwać grę. Zakończył święcenie i zaproponował wiernym kolejną partię domino.

Tym razem 30-latka postanowiła nie ryzykować i ustawiła się na początku kolejki.

Poczuła, że wypadła z formy i zadrżała na samą myśl o rodzinnej grze w wojnę jajkami. Wie, że jej główny zawodnik – jajko w chabrowym kubraczku – po dzisiejszej partii domino może nie być w formie.

Więc wstrzyknie do żółtka cement, by odnieść w te święta choć jedno zwycięstwo.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.