– Odkąd dowiedziałem się, że moje życie to żart, coraz rzadziej się śmieję – wyznaje Marek, który może i przez chwilę myślał, by być stand-uperem, ale poszedł na open majka i okazało się, że nikogo nie bawi jego szloch.
Marek przeżywa dzień żartów i szydery każdego dnia i w Prima Aprillis wcale nie zamierza się swoim życiem afiszować.
Dziś znowu w życiu mu nie wyszło – parówki zamieniły się w zupę, zgubił ulubionego banana, a napotkany w drodze do toalety chrząszcz okazał się chrabąszczem.
– Dzień jak co dzień – zauważa 30-latek i zamiast codziennego egzystowania z soundtrackiem śmiechu z offu, puszcza sobie Marsz Żałobny.
Jutro jego życie wróci do normy – wszystko na nowo przemieni się w nieśmieszny kawał, po którym wszystkich postronnych przechodzą ciarki żenady.
Marek zgubi telefon, breloczek z mamutem i sens życia, a odnajdzie humor w obliczu redukcji zatrudnienia, zerwania z dziewczyną i rozgotowanego kalafiora.
–To, że nie wyśmiewa mnie mój pies uważam za wystarczający fart – zauważa 30-latek.
Choć to bez znaczenia, skoro całe jego życie to żart.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.