Konrad nie ma radykalnych poglądów. Uważa po prostu, że każdy, zwłaszcza on sam, może spożywać, co mu się podoba, i nikomu oprócz niego nic do tego.
– Po prostu nie trawię tego woke-wegeterroryzmu, który w dzisiejszych czasach spotyka się na każdym kroku. W każdej kawiarni mleko sojowe. W każdej restauracji jakieś dania wegetariańskie. W pracy mam nawet koleżankę, która ostentacyjnie przynosi do biura własne mleko owsiane, bo w kuchni jest tylko normalne.
Mężczyzna przyznaje, że bardzo ceni sobie osobistą wolność każdego człowieka do podejmowania własnych wyborów życiowych, o ile nie wpływają one na wolność drugiej osoby.
– Jak chcesz wcinać sałatę, to droga wolna, ale po co się tak z tym od razu obnosić? Ja na przykład uwielbiam krwiste steki, kocham mięcho i jakoś nie trąbię o tym na prawo i lewo – przyznaje 36-latek, tak jak ma to w zwyczaju na każde wspomnienie diet bezmięsnych.
– I żeby było jasne: nie mam nic do wegan, nikomu do talerza nie zaglądam, ale ja bym nie dał rady jeść takich obrzydliwości. Ktoś się w ogóle zastanawia, co jest w takim kotlecie sojowym? – pyta zatroskany, po czym bierze gryza oczyszczonego z ekskrementów jelita świni domowej napełnionego zmielonymi ścięgnami, oczami i kośćmi.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.