Julia już miała odgrodzić się od swoich klasycznych ruminacji za pomocą smutnych playlist, kiedy doszło do tragedii. Kobieta nie znalazła w torbie słuchawek. Na powrót już za późno, więc przyszło jej udać się w niekończącą się tułaczkę sam na sam ze swoimi myślami.
24-latka nigdy nie była fanką ekstremalnych aktywności. Gdy inne dzieci rzygały wesoło na karuzeli, ona siedziała na ławce i nuciła najnowsze hity Jonas Brothers, chcąc zapomnieć o zajściu z brukselką.
– Na co dzień słucham podcastów na przyspieszeniu, bo przy normalnej prędkości zdarza się, że do mojej świadomości przebije się moja własna myśl – opowiada ze zgrozą.
Wystawiona na pokuszenie przygnębiających myśli i analizowanie każdej podjętej w życiu decyzji, 25-latka nie może się pogodzić, że oto stawia krok za krokiem nie jako gwiazda wybitnego teledysku, a jako zwykły szary przechodzień, którego ruchy nie wzmacniają uderzenia basów, a błyskawiczny ślizg przez trawnik nie wpada prosto w refren, a w nieznośną kakofonię własnych myśli.
– Trzeba było dać kotu więcej smaczków. I sobie luzu. Powinnam wcześniej rzucić tego typa, który głosuje na Konfederację, a wraz z nim rzucić draże korsarze – mamrocze kobieta w amoku własnych nagich myśli niechronionych przez żaden dystraktor. – Chyba obetnę sobie grzywkę cyrklem. I może wytatuuję w końcu Roberta Makłowicza na powiece.
Nie pomógł nawet wesoło biegnący corgi. Sytuacja Julii jest beznadziejna.
– Posłuchałabym czegokolwiek – zdradza zdesperowana 24-latka. – Nawet Marka Grechuty.
Tymczasem musi przejść 10 minut bez słuchawek i obawia się, że nie wyjdzie z tego cało.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.