Do zdarzenia doszło w jednej z poznańskich Biedronek. Pani Basia odmówiła sprzedaży wody Jezusowi, bo, jak twierdzi, zostawił dowód w innej szarfie. Wiarygodności wcale nie dodawała mu stercząca pod sklepem grupka dwunastu kumpli.
– Ojcze, przebacz jej, bo nie wie, co czyni – skomentował sfrustrowany Jezus złapany na gorącym uczynku przy kasie samoobsługowej. – Raz pomogłem na weselu i od razu jakieś pomówienia. I po co tułałem się przez rozkopane centrum całe 40 minut? Marność nad marnościami i wszystko marność.
Obejrzeliśmy nagrania ze sklepowych kamer. Istotnie, mężczyzna wykonywał podejrzane ruchy dłońmi w okolicach korka i łypał na wodę dziwnym wzrokiem, zupełnie jakby chciał zmienić zawartość butelki w napój alkoholowy.
Zdenerwowany przebiegł przez jordanek i wrócił do stajenki przerobionej na gustowną mikrokawalerkę w stylu vintage. Schował dowód pod szatę i wrócił do Biedronki.
– Co to ma być? Jakaś kamienna tablica z imieniem? Przecież tu nawet nie ma numeru PESEL. O mój Boże, nie dam się nabrać na te podróbki – zawyrokowała poddenerwowana pani Basia.
– Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, ale bez przesady – mruknął pod nosem spragniony Jezus, pocieszając się, że mimo wszystko to on jest krzewem winnym, a pani Basia zwykłą latoroślą.
Ma nadzieję, że 2023 będzie dla niego łaskawszy. Liczy, że w końcu zacznie wyglądać nieco dojrzalej i w końcu przestaną prosić go o dowód.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.