„Nie jest źle!” – komentuje Sebastian Ross na Twitterze, choć wyniki ankiety pozostawiają pewien niesmak. Okazuje się, że tylko 1/3 ankietowanych trzyma swoje partnerki na uwięzi, podczas gdy cała reszta uważa, że kobiety są ludźmi i mogą decydować same ze siebie. Przykre.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zaczęło się od pytania – czy pozwoliłbyś swojej żonie/partnerce wyjść na drinka z kolegami z pracy?
Wydawać by się mogło, że partnerka to dorosła i zdolna do podejmowania świadomych decyzji istota, ale to tylko złudzenie. Dla Sebastiana Rossa żona nie jest człowiekiem, a własnością, taką jak zegarek. A nie chcemy przecież, by ktoś pił drinka z naszym zegarkiem.
Według przeprowadzonego przez Rossa badania socjologicznego na Twitterze, 1/3 ankietowanych to obrzydliwe typy, które uważają, że żona to niewolnica, której czasem można dowolnie zarządzać, izolując ją od reszty mężczyzn.
Być może wynika to z lęku, że gdyby partnerka konfederaty porozmawiała z jakimkolwiek innym mężczyzną, zorientowałaby się, że zasługuje na szacunek i ludzkie traktowanie, którego nie zaznała w ramionach swojego strażnika. Lub co gorsza – dowiedziałaby się, że ma jakieś prawa, a trzymający ją na smyczy konfederata to nie dobry mąż, a podpierający się tradycją Cerber, strzegący wejścia do świata zdrowej i partnerskiej relacji.
Mimo wszystko narracja Rossa nie szokuje. Nie od dziś wiadomo, że Konfederacja to partia zrzeszająca ludzi miłujących wolność. Chyba że jesteś gejem, kobietą lub ateistą, wtedy nieważne.
Bo „wolność” jest dla zarządu, dla nas tylko smycz i czujne oko Sebastiana Rossa.