
Mężczyzna może i coś tam słyszał o wydzielaniu się trującego dymu oraz konsekwencjach zdrowotnych wynikających z palenia opon, ale kto by się tam przejmował, skoro opony są akurat pod ręką i nie do końca wiadomo, co z nimi zrobić?
– Lubię ten moment, gdy przestaję widzieć swój dom przez czarny dym – wspomina Andrzej, podekscytowany zbliżającą się zadymą. – Paląc letnie opony, czuję się, jakbym wdychał do płuc wspomnienia z wakacji – spalone na grillu kiełbaski w sosie plastikowym. Pycha.
Okazuje się, że cała rodzina pana Andrzeja celebruje wspólnie spędzony czas przy aromacie palonej gumy, która, w wymiarze symbolicznym, żegna ich z okresem wiosenno-letniej beztroski i przygotowuje na to, co nowe.
– Uwielbiam zapach świeżych pierwiastków. Ołów, chrom, cynk, kadm, nikiel – wymienia zachwycona żona Andrzeja. – Nawet nie wiem, który z nich jest najsmaczniejszy.
To wszystko dzięki uwalnianej do atmosfery apetycznej chmurze trucizn, która osadza się wkoło domu, gwarantując rodzinie i sąsiadom wiele wrażeń, a może nawet groźnych chorób.
– Nic nie smakuje tak dobrze, jak warzywa z ogródka z posmakiem spalonych opon – przyznają dzieci pana Andrzeja.
– Tym lepiej, że dym jest trujący. Dzięki temu mam szansę pracować krócej – chwali się 48-latek.
Pan Andrzej zapewnia, że jego postawa jest proekologiczna, ponieważ ma na uwadze recykling. To właśnie dlatego 48-latek dba o jak najlepsze wykorzystanie swoich opon – najpierw służą w jego aucie, później idą na opał, a następnie są smakowitym dodatek do wdychanego przez niego powietrza.
A gdy skończą się letnie opony, 48-latek ma w zanadrzu opał zastępczy: kilka par kaloszy, podkład kolejowy, panele podłogowe i starą kanapę.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.