Razem z Wyjątkowym Prezentem zapytaliśmy was o najdziwniejsze doświadczenie restauracyjne w waszym życiu. Oto 11 dziwnych i prawdziwych historii prosto ze świata gastronomii.
Jeżeli chcecie przeżyć coś podobnego, ale w kontrolowanych warunkach, to zapraszamy do udziału w Shitty Dinner.
1. Poszliśmy do restauracji w pięć osób. Wszyscy zamówiliśmy, wszyscy dostali dania. Wszyscy oprócz mnie. Okazało się, że kelner zapomniał. Przeprosił, no i zamówiłem znowu. Wszyscy zjedli, ja tej pasty nadal nie dostałem. Okazało się, że znowu zapomniał. (Rafał)
2. Ziemniaki pieczone. Wśród nich znajdowała się porcja żelaza w postaci solidnej śruby w ziołach. (Danuta)
3. Jako dziecko pojechałam do Rymanowa Zdroju do sanatorium. W któryś weekend odwiedziła mnie mama i zabrała na pizzę. Z menu wybrałam pizzę z ananasem i brzoskwiniami z puszki. Czaicie? Nie tylko ananas, ale jeszcze brzoskwinie. Wtedy byłam zachwycona, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że był to rok 2000... Teraz chyba już takich rzeczy nie podają na szczęście. (Magdalena)
4. Romantyczny wieczór, Praga, wegańska restauracja. Łamanym angielskim zamawiamy, każde coś innego, żeby się podzielić i skosztować różnych potraw. Miło, że na początek wjechał jakiś napar z liści, kulek i kwiatków. Wypiliśmy gorące , bo na zewnątrz ziąb. Przystawki dziwnie inaczej smakowały niż to, czego oczekiwaliśmy, no ale przecież to Praga, więc wszystko może być inne. Danie główne też dziwnie smakowało, ale podzieliliśmy się, żeby skosztować czegoś innego. Popiliśmy lampką wina i wtedy się zaczęła zabawa. Ten napar, to było coś na pobudzenie apetyt i zmysłów, to się wącha a nie pije. W połączeniu z alko tworzy niezłą mieszankę upojenia. Ledwo trzymając się na nogach poszliśmy w miasto. Po ilości biletów znalezionych następnego dnia w kieszeniach wnioskujemy, że to była bardzo udana i intensywna noc z ilością jedzenia, którą w innych okolicznościach byśmy w siebie nie zmieścili. (Ewa)
5. Siedzimy już przy stoliku. Przychodzi kelner i odwraca obrus na drugą stronę (Antonina)
6. KOLACJA W CIEMNOŚCI
Raz postanowiłam z mężem,
już nie wiedząc, gdzie się gościć,
wybrać się na tajemniczą
kolację w ciemności.
Wyszedł do nas sam szef kuchni,
przywitał nas pięknie, hucznie,
nawet się ukłonił, po czym
chrząknął i tak zaczął ucztę:
„Witam Państwa w mojej knajpie,
co najlepsza jest na świecie!”
(tu uśmiechnął się pod wąsem).
„Odgadujcie, co tam jecie”.
Na przystawkę poszedł łosoś
z kaszą bulgur w jakimś sosie.
To na pewno łosoś! Wiem, bo
przecież uwielbiam łososie.
Potem była zupka w kremie,
na dwieście procent dyniowa,
oprószona natką kopru,
smaczna, no i bardzo zdrowa.
Główne danie – polędwica
z miękkim ziemniaczanym puree
(nie miałam tu wątpliwości
nawet przez maleńką chwilę).
Wreszcie deser – ależ proste:
kawał sernika w polewie.
W czym tu problem? Panie kucharz,
powiem ci: doprawdy nie wiem.
Po kolacji – sprawozdanie.
Kucharz obserwuje bacznie,
zadaje pytanie: „Czy też
wszystko aby było smaczne?”.
„Nawet bardzo!”. „W takim razie:
wiecie, coście właśnie zjedli?”
„Oczywiście! Każdej z potraw
jesteśmy bardziej niż pewni!”.
Zaczynamy. Przystaweczka.
Już się nam mieszają szyki.
Łosoś był przepyszny, ale
cóż… to były dwa śledziki.
No a kasza? Dobra tak, że
prawie ją wciągnęłam nosem?
Żadnej kaszy tam nie było,
jedliśmy za to… komosę.
Potem zupa, ta z koperkiem,
która miała być dyniową.
Okazało się, że była
zwykłą zupą paprykową.
Danie główne. Polędwica?
Dobry żart! Kawał kurczaka.
A to „ziemniaczane” puree
to był seler. Co za draka!
Wreszcie sernik. Aha, sernik!
Znów się dałam zrobić w trąbę.
Sernik to był śmietanowiec.
Jak to stało się? Nie pojmę.
Właśnie tak dotarła do mnie
wieść smutna, ale prawdziwa:
taka ze mnie jest smakoszka
niczym z dębu wierzba iwa.
(Aleksandra)
7. Mieszkam w Niemczech. Pewnego dnia postanowiłam iść z chłopem na ramen. On wziął mięsny, ja wege. Ale że rozmiar porcji nas trochę przerósł, to postanowiliśmy poprosić o spakowanie na wynos. Kelnerka pyta, czy zusammen. Szymon na to, że tak (no w sensie że razem do jednej torby potem). Mi przeszło przez myśl, że co jak jej chodziło o to, czy je zmieszać do jednego pojemnika, ale zaraz powiedziałam sobie w głowie "stara ty masz paranoję, chyba nikt nie jest taki durny, żeby w ogóle wpaść na to, że można zmieszać dwie różne zupy". Ale jak zobaczyliśmy, że niesie jeden pojemnik, to już wiedziałam, że chyba powinnam bardziej swoje paranoje uwzględniać i że będę wieczorem głodna, za to chłop naje się za dwoje (Paulina)
8. Jem sobie ze znajomymi, a tu wpada Fabijański i zaczyna koncert. (Łukasz)
9. Kiedyś w podróży po Polsce poszłam z moim ówczesnym chłopem (Włochem) na pickę. Jako że jestem uosobieniem zła to zamówiłam hawajską, Giuliano był w takim szoku jak zobaczył, co znalazło się na mojej pizzy, że zaczął się drzeć na pół knajpy (gestykulując, zwizualizujcie to sobie xd): "PAJNAPULL, DEJ PUTY PAJNAPUL ON JORY PIZZA, CAZZO!". Po czym wziął ten talerz i poszedł do obsługi, żeby wrzeszczeć na szefa, bo co to ma być? Tak się nie robi! To nie jest pizza vera! Obsługa oczywiście w ogóle nie wiedziała o co chodzi, no bo po włosku to jak... Potem przez pół dnia robił mi wyrzuty o to jak mogłam zamówić cokolwiek z ananasem, to atak na jego kulturę bla, bla 🙄 a jak się rozstawaliśmy to na końcu dodał: "to nie mogło się udać; nie wierzę, że spotykałem się z kimś, kto mógł zamówić pizzę z ananasem"
10. Chciałam zjeść u Amaro. Tyle się naczytałam! Gwiazdka Miszelę, kuchnia molekularna. Oczekiwania były wysokie. I co? Kaplica. (Żaneta)
11. Restauracja, podchodzi kelner, a że jeszcze nie zdecydowałam co chcę zamówić na szybko otworzyłam kartę i poprosiłam o sok pomarańczowy. Po chwili kelner przychodzi ze szklanką, w niej jednak nie ma pomarańczowego napoju, a taki przejrzysty zielony. - Przepraszam, ale ja zamawiałam sok pomarańczowy... - stwierdziłam. Kelner popatrzył na szklankę, na mnie, znowu na szklankę. - Jak brałem to był pomarańczowy. - wyruszył ramionami i odszedł. (Gabi)
A nagrody, czyli podwójne zaproszenia na Shitty Dinner, czyli prawdopodobnie najdziwniejszą kolację życia połączoną ze spektaklem, zdobywają:
Aleksandra (historia nr 6) za poemat o kolacji w ciemności
Łukasz (historia nr 8) za historię o zrujnowanej kolacji.
Gratulujemy, a do zwycięzców odezwiemy się w wiadomości prywatnej.
Jeżeli też chcielibyście doświadczyć czegoś dziwnego, ale w całkowicie zabawnym wydaniu, zapraszamy na Shitty Dinner.
To jest ASZdziennik dla Wyjątkowego Prezentu.