Mieszkacie w wielkim mieście czy na prowincji?
Jeżeli w wielkim mieście, to przykro nam, że jesteście trochę gorsi. Bo wiecie, w takiej Warszawie dostęp do gender, homoseksualizmu, rozwodów, kina i pizzy jest łatwiejszy. A to niszczy polskie rodziny. Małe miejscowości są wolne od takich wynalazków, więc wszystkim żyje się tam lepiej.
To wnioski Karola Wilkosza, byłego konfederaty.
- Dlaczego lepiej mieszkać na "zacofanej" prowincji niż w "nowoczesnym" wielkim mieście? - pyta sam siebie Karol Wilkosz. - Bo na prowincji są tylko dwie płcie i rodzina składająca się z mamy, taty i dzieci, a to ważniejsza podstawa i wzór dla kolejnego pokolenia niż kino czy korpo pod nosem.
Wilkosz snując swoje przemyślenia o spokojnej, polskiej wsi i zepsutym mieście trochę sobie pomógł. Ukradł i przerobił grafikę ilustratorki Lainey Molnar, która w oryginale wyglądała nieco inaczej i niosła trochę inny komunikat.
Autorka nie podała jednak, która z tych kobiet mieszka w dużym mieście, a która na prowincji. Dziwne.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.