Fot. uwielbiampandy.blogspot.com, Facebook/ZnajomskiHubert
Reklama.
Przypadki przecież chodzą po ludziach, a my zawsze staramy się szukać w bliźnich dobra.
Właśnie dlatego ufamy, że podejrzenie nieprzychylnego rządowi aktywisty o fałszywy alarm o podłożeniu bomby jest czystym zbiegiem okoliczności i zwykłym nieporozumieniem.
logo
Fot. uwielbiampandy.blogspot.com
logo
Fot. uwielbiampandy.blogspot.com/

Wkrótce po miłej pobudce mężczyzna został przewieziony na komendę policji znajdującą się ponad 60 kilometrów od jego mieszkania.
"Zostałem zatrzymany na pięć godzin, gdzie boso i z ograniczonym dostępem do jedzenia przebywałem w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych, a o dziewiętnastej na miejsce przyszedł mój adwokat, dzięki któremu jeszcze dzisiaj znalazłem się w domu" – napisał na swoim blogu, na którym wcześniej regularnie analizował i komentował działania polskiego rządu.
Choć wieczorem mógł wrócić do domu, na wniosek prokuratury dodatkowo zarekwirowano jego telefon, laptop i iPada.
Jak napisał później w odpowiedzi na wspierające komentarze internautów:
"Teraz ja się boję robić cokolwiek. Doświadczenia z dołka zniechęciły mnie do życia".
Z pewnością nie o to właśnie chodziło osobom, które wydały decyzję o zatrzymaniu aktywisty. To zwykłe działania organów śledczych służące bezpieczeństwu przestrzegających prawa obywateli.
Prawda?
To jest ASZdziennik, ale nic tu nie zostało zmyślone.