
REKLAMA
"Jeśli dziś się zgodzimy na przymus dla lekarzy, nauczycieli i żołnierzy, to jutro ten przymus będzie dotyczył każdego z nas a pojutrze już nikt nie wyjdzie z domu bez specjalnego pozwolenia" - napisała Siarkowska na Twitterze, a my zatrzymaliśmy się na chwilę podczas scrollowania i pogłaskaliśmy tego tweeta palcem.
Wyobraźcie sobie świat, w którym każda Polka i każdy Polak będzie objęty obowiązkiem szczepień, a niezaszczepieni będą musieli siedzieć w domu i nie zarażać. Jak bezpieczne byłyby wtedy sklepy i poczty! Z o ile lżejszym sercem zdejmowałoby się maseczkę w restauracji, wiedząc, że przy stoliku obok ciebie nie siedzi ktoś, kto uważa, że covid nie istnieje, bo jeszcze nie wie, że sam go ma. Jak pogodnie i lekko byłoby nam w pojazdach transportu miejskiego!
W Wigilię nie obawialibyśmy się łamać opłatkiem z ciotką-foliarą, bo ciotka siedziałaby na chacie. W Sylwestra pewniejszym krokiem wkraczalibyśmy w miasto błyszczące od świateł. Mniej drżelibyśmy o krewnych i przyjaciół, którzy mają prawdziwe przeciwwskazania do szczepienia.
Altruistycznie cieszylibyśmy się, gdyby ludzie, którzy nie zaszczepili się do tej pory - stęsknieni za normalnym życiem, dostępnym dzięki szybkiej iniekcji - przekonywali się do tego, by jednak sztachnąć się jakimś Pfizerem. Z radością patrzylibyśmy na rosnące słupki odporności populacyjnej i malejące obłożenie w szpitalach. Być może komuś z naszych bliskich przywróconoby planowy zabieg w szpitalu przekształconym na covidowy?
A może nasza uparta jak osioł matka, która tak średnio wierzy w szczepionki, a za to wierzy w amantadynę, pod wpływem ostrych obostrzeń jednak dałaby się przekonać i poszłaby na ten głupi, prosty zastrzyk, na który prośbą i groźbą próbujemy ją namówić od ośmiu miesięcy?
Niestety, jesteśmy w Polsce.
I posłanka partii rządzącej tę wizję opatrzyła hasztagiem #stopSS.
To jest ASZdziennik, ale tweet Siarkowskiej jest prawdziwy.