
Reklama.
Wyczyn profesora opisała dziennikarka i aktywistka Anna Tess Gołębiowska.
Zaczęło się, gdy Paulina Łopatniuk, autorka bloga Patolodzy na klatce, opublikowała tekst o TRAP – zespole odwróconej perfuzji tętniczej występującym w niektórych ciążach mnogich.
Autorka przytoczyła przykład ciąży bliźniaczej, w której płód bez głowy i serca pozostaje przy życiu kosztem swojego bliźniaka, co może doprowadzić do poważnych komplikacji w rozwoju zdrowego płodu, a nawet doprowadzić do zgonu obu bliźniąt.
Standardowym postępowaniem w takim przypadku jest, jak pisze Łopatniuk, "koagulacja naczyń nieprawidłowego płodu (...). Oczywiście, takie odcięcie uśmierci i tak pozbawionego szans na przeżycie bliźniaka bez serca, pozwala jednak zwiększyć znacząco perspektywy drugiego z bliźniąt. Pod warunkiem, że ciężarna i ekipa lekarska będą mieć prawo takiego wyboru dokonać – w Polsce prawdopodobnie (w świetle oficjalnego pisma Ministerstwa Zdrowia) takiego wyboru już nie będzie".
Wiele kobiet skomentowało post, przyznając, że boi się zajść w ciążę właśnie ze względu na politykę i prawo w Polsce. Głupiutkie, nie wiedziały, jak bardzo się mylą.
Na szczęście na ratunek zagubionym niewiastom przybył Jacek Ciborowski, który na co dzień pracuje w Instytucie Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego, nauczając matematyki z fizyką oraz statystyki. Oprócz tego, że jest mężczyzną, może też pochwalić się tytułem profesora doktora habilitowanego, co, rzecz jasna, daje mu pełne prawo, by pleść farmazony, nie tracąc przy tym dumy, arogancji i poczucia wyższości.
Profesor łaskawie wytłumaczył kobietom, że nie mają racji, bo niechęć ludzi (w tym wypowiadających się kobiet) do rozmnażania wynika z wygody, a nie obaw, z kolei "posiadanie dzieci" jest moralnym obowiązkiem.
Przyznał do tego, że sam rodzenie dzieci ma już za sobą, a polemika z nim wskazuje tylko na nieznajomość realiów i zwykłej matematyki. Dla potwierdzenia swoich kompetencji do dyskutujących z nim kobiet zwrócił się per "dziewczęta", co świadczyło zresztą o jego sympatii i dobrych intencjach, a nie o seksizmie i lekceważeniu.
Białogłowy oczywiście nie zrozumiały przychylnej postawy profesora doktora habilitowanego i zaślepione feminizmem na siłę doszukiwały się w jego wypowiedziach mansplainingu (który przecież sam w sobie jest określeniem seksistowskim!), mimo że ten wyraźnie napisał, że jest przeciwnikiem PiS-u, agnostykiem i popiera naukę.
Ktoś tu wyraźnie czegoś nie zrozumiał, a przecież od początku chodziło o merytoryczną dyskusję i próbę porozumienia się z drugim człowiekiem.
To jest ASZdziennik, ale wypowiedzi profesora nie zostały zmyślone.