Fot. Unsplash.com
REKLAMA
- Chyba mi tego nie zrobi...? - zastanawia się Elvis, ufny w wielkoduszność swojej opiekunki. Jak dobrze pamięta, w zeszłym roku dostał na Dzień Psa matę węchową, która służy mu do dziś. Teraz natomiast upatrzył sobie takiego pluszowego niedźwiedzia ze sznurkowymi łapkami, który jest ponoć genialny do szarpania.
- Cheetos z osiedla takiego ma. Też chcę - mówi Elvis o przedmiocie swego pożądania. Wie jednak, że nie może być pewien, czy z okazji swojego święta dostanie od pańci choćby konga z masłem orzechowym, bo jest strasznym kołkiem, który sam nie pamięta o cudzych świętach.
Podobnych rozkmin nie ma na przykład Felcia, kundelka w typie owczarka niemieckiego, którą czasem spotyka Elvis w pobliskim parku. To dlatego, że sama należycie uczciła Dzień Ojca.
- Wylizałam tacie całą buzię z rana, a na spacerze znalazłam dla niego martwego gołębia w krzakach - opisuje zadowolona Fela. Teraz suczka jest spokojna o to, że jej opiekun na pewno da jej dzisiaj coś ślicznego. Albo - lepiej - coś pysznego. Albo - najlepiej!!! - taki spacerek, żeby jechać S A M O C H O D E M, który jest S U P E R, za miasto w L A S.
- Mogłem mieć to wszystko, ale jestem idiotą niewrażliwym na innych - biczuje się dalej Elvis, który w toku samooskarżania stracił już resztki nadziei. Teraz wyraźnie czuje, że w tym roku nie zasłużył na nic oprócz bury, odebrania kocyka i koncertu z grzmotów za oknem.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, pogrążony w rozpaczy spaniel nie ma się czego obawiać.
Już po południu dostanie swojego niedźwiedzia, smaczki i siedemdziesiąt osiem buziaków, bo jego pańcia chyba nie jest jakąś mściwą psychopatką, co nie.
To jest ASZdziennik, ale dziś naprawdę wypada Dzień Psa.